Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Neoplan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Neoplan. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 21 maja 2013

Z firmą Wencel-Tourist do Lwowa



W ubiegłym roku opisywałem weekendowy wyjazd do Wiednia. Wówczas podróżowałem z firmą PolskiBus. Tegoroczna majówka również była bardzo długa, więc sprzyjała wyjazdom. Z żoną wykorzystaliśmy ten fakt i wyruszyliśmy do Lwowa. Zdecydowaliśmy się na nocny autobus firmy Wencel-Tourist z Krakowa.


Na stronie internetowej przewoźnika widnieje informacja, że na rynku turystycznym istnieje on już od 1992 roku. Obsługuje obecnie trzy regularne linie autobusowe, wszystkie na Ukrainę. Czasowo zawieszona relacja Zakopane – Lublin – Kijów oraz czynne z Częstochowy do Lwowa przez Kielce i Tarnobrzeg (odjazdy dwa razy w tygodniu) i z Krakowa do Lwowa przez Tarnów. Ta ostatnia najpopularniejsza – odjazdy codziennie. Kraków (21:50) – Tarnów (23:15) – Lwów (6:00 wg czasu ukraińskiego) i powrót Lwów (22:00 wg czasu ukraińskiego) – Tarnów (4:30) – Kraków (6:00).


Wyjeżdżaiśmy z Krakowa w niedzielę, 29 kwietnia.  Bez względu na dzień rozpoczęcia podróży i czas przedsprzedaży, cena biletu była taka sama, czyli 110 zł. W porównaniu z ofertą popularnych linii autobusowych Eurolines to droższa oferta (tam tylko 95 złotych), ale czasowo korzystniejsza i codzienna, więc terminu podróży nie musięliśmy dostosowywać do rozkładu jazdy. Odjazd z Regionalnego Dworca Autobusowego, górna płyta. Autobus przyjechał już około 21:20. Spodziewałem się któregoś z przedstawionych na stronie Wencel-Tourist pojazdów (np. Bova Futura, Autosan A404T), a przyjechał zupełnie inny model, w dodatku na ukraińskiej rejestracji. Przyznam, że był to dla mnie mały szok, bo przecież bilety kupowałem u polskiego przewoźnika, a nie u ukraińskiego. Klasa autobusu była jednak odpowiednia – to EOS 233. Wnętrze przyjemne, wygodne. Miejsc siedzących 63. Co najważniejsze, fotele były odpowiednio oddalone od siebie, więc przestrzeń  na nogi była duża. Całkowite przeciwieństwo taboru PolskiegoBusa, gdzie upchano maksymalną ilość siedzeń, nie zważając na komfort pasażerów. Wspomniany wygodny EOS należał do firmy East West Eurolines. To duży ukraiński przewoźnik. Jego autokary docierają także do innych polskich miast (np. Warszawa, Łódź, Wrocław) oraz kursują na trasach wewnątrz Ukrainy. Łatwo je rozpoznać, bo są białe z dużą, żółtą nazwą firmy.


EOS z East West Eurolines

EOS z East West Eurolines

Ukraiński EOS 233 z East West Eurolines podstawiony na górnej płycie Regionalnego Dworca Autobusowego w Krakowie. Marka EOS należy do firmy Van Hool, o czym przypomina logo na przodzie pojazdu.


Minusem krakowskiego Regionalnego Dworca Autobusowego jest plaga kradzieży. Złodzieje krążą obok autobusów, udając ich pasażerów. Wchodzą na chwilę do pojazdu, przekładają bagaże w luku bagażowym. W ten sposób zyskują zaufanie pasażerów i obsługi. Na krótko przed odjazdem wyjmują torbę z bagażnika i dyskretnie oddalają się z nią. Sprawę ostatnio mocno nagłaśniały lokalne media, a w jednej z konferencji organizowanych dla przewoźników brała udział policja, przedstawiając wówczas sposób działania przestępców. Ich ulubiona relacja to Kraków – Zakopane. Pod wpływem tych informacji obowiązkowo odstałem sporo czasu przy bagażach. Co ciekawe, ich bezpieczeństwa nie pilnował żaden inny pasażer. Sporadycznie zerkał na nie jeden z dwóch ukraińskich kierowców (żaden z nich nie był pod krawatem – nie pasowali do międzynarodowej trasy i EOS-a), ale generalnie były bez opieki.


O 21:50 nie ruszyliśmy. Wszystkie miejsca były zajęte, a kilka osób z wykupionymi biletami stało na korytarzu (Polaków było tylko ok. 10, reszta to Ukraińcy). Okazało się, że kierowcy wzięli „na łebka” dodatkowych pasażerów. Teraz dość nieelegancko ich wypraszali. Ci zaś (głównie kobiety) rozpaczali, bo ktoś np. jutro miał być w pracy. Było więc trochę zamieszania, ale w końcu ruszyliśmy. Tuż za dworcem jeszcze zatrzymaliśmy biorąc planowego dodatkowego pasażera, w dodatku dość nieświeżego (śmierdział). Przez jakiś czas siedział na schodach, a przed wjazdem na autostradę schował się w przedziale sypialnym (potem ujawnił się na granicy). Jedyny przystanek na trasie to Tarnów. W rozkładzie jazdy pisze, że autobus zatrzymuje się na placu przy dworcu kolejowym, w rzeczywistości był to dworzec PKS, na którym dosiadła się jedna osoba. I tak dotarliśmy do granicy – Korczowa. Dla osób przyzwyczajonych do przekraczania granic w strefie Schengen (czyli np. dla nas) było to dość ciekawe przeżycie. Dziwny był już sam fakt, że trzeba się zatrzymać, że są tam budynki, celnicy. Opuszczając Polskę w innych miejscach niekiedy nawet nie widać, że już jest się w innym państwie.


Do przejścia w Korczowej dotarliśmy około godziny 2:00. EOS zatrzymał się przed stanowiskiem odpraw i tam czekaliśmy na sygnał od pograniczników, że można podjechać. Trwało to ponad godzinę (przed nami odprawiany był inny autobus). W końcu ruszyliśmy i zaczęło się oglądanie autobusu, sprawdzanie zawartości bagażnika (bagaże były przekładane, ale nikt ich nie otwierał). Jeden z pracowników straży granicznej przeszedł przez autobus i zebrał paszporty. Potem nic się nie działo. Kiedy większość pasażerów zasnęła – pobudka, czyli pukanie do drzwi i celnik oddaje paszporty. Rozdał je jeden z kierowców. Wtedy już jechaliśmy, jednak niezbyt daleko – pod przejście ukraińskie. Tam schemat działania powtórzył się: czekanie, podjazd, zebranie paszportów. Kiedy dokumenty do nas wróciły, były bogatsze o ukraińską pieczątkę. Można było jechać dalej. Znów niezbyt daleko, do prawdziwej granicy światów – dojechaliśmy do zamkniętej bramy, za którą było już zupełnie inaczej niż u nas (podróż w czasie o 20 – 30 lat wstecz). Ręcznie otworzył ją ukraiński pogranicznik i mogliśmy ruszyć w dalszą podróż. Było to około godziny 4:00, więc na granicy spędziliśmy blisko dwie godziny. Godzinę później byliśmy już w największym mieście dawnej Małopolski Wschodniej, czyli we Lwowie. Więcej informacji na temat tego niezwykłego miasta pojawi się już za jakiś czas. Będzie tramwajowo, trolejbusowo, kolejowo i autobusowo. Teraz wracam do podróży z firmą Wencel-Tourist, a dokładnie z ukraińskim East West Eurolines.


 BAZ A148 (БАЗ А148)

Dworzec Stryjski we Lwowie. Obok Neoplana pełna egzotyka, czyli ukraiński BAZ A148 (БАЗ А148). Nawet na Ukrainie nie jest to zbyt częsty widok. Komunikację lokalną obsługuje głównie znacznie mniejszy tabor.


BAZ A079 (БАЗ A079)

 Na Dworcu Stryjskim przeważają małe Etalony, czyli BAZ-y A079 (БАЗ A079). To wersje lokalne, które poznamy po charakterystycznym pasiastym malowaniu. Wersje miejskie, czyli popularne marszrutki opuszczają fabrykę w żółtych barwach.


Wspomniany EOS 233 przywiózł nas na Dworzec Stryjski. Jest on położony na uboczu, w rejonie stadionu wybudowanego na Euro 2012. To jeden z kilku dworców autobusowych we Lwowie. Z tego samego miejsca wyznaczono kurs powrotny – o 22:00 czasu ukraińskiego (21:00 w Polsce). Wracaliśmy 3 maja. Na ukrainie trwały już święta wielkanocne, więc frekwencja była znacznie mniejsza. Jechało tylko 20 pasażerów. Mimo to podstawiono tego samego, 60-osobowego EOS-a 233. Obok niego stała starsza Setra (także tego przewoźnika) w relacji Lwów – Przemyśl. Odjechało nią tylko kilka osób. Usiedliśmy w części przedniej i już po chwili zaczęły się niespodzianki. Ukraińcy, którzy kupili bilety w dworcowej kasie zaczęli nas przekonywać, że zajęliśmy ich miejsca, które są rzekomo numerowane. To oczywiście była bzdura, ale wywołała niepotrzebny stres. Nim ruszyliśmy, jeden z ukraińskich kierowców sprawdził paszporty swoich rodaków – czy wszyscy mają potrzebną na wjazd do Polski wizę. Około 23:30 (czyli 22:30 czasu polskiego) staliśmy przed granicą. Pół godziny później otwarto bramę i rozpoczęło się standardowe zbieranie paszportów, czyli zgodnie ze znanym już z wcześniejszego przejazdu schematem. Po kolejnych 30 minutach mieliśmy je z powrotem, bogatsi o pieczątkę wyjazdową. Podjechaliśmy pod polską granicę i znów czekanie (jaki sens ma to czekanie – przed nami nie było żadnego autobusu?). Dopiero 10 minut po północy (teraz już podaję nasz, polski czas) pozwolono nam wjechać na przejście. Tam mała niespodzianka – już nie realizuje się schematu. Do autobusu wsiadło trzech rozradowanych polskich celników (w tym jedna pani), którzy rozmawiając żartowali sobie na temat kontroli, którą zaraz przeprowadzą. Pewne teksty, czy nawet sposób zachowania nie powinny mieć miejsca. Celnicy jednak sobie folgowali zakładając, że w autobusie są tylko ukraińscy pasażerowie. Mocno zestresowanemu kierowcy kazano ruszyć. Podjechaliśmy do pobliskiego budynku, gdzie wszystkim kazano wysiąść, jednak bez bagaży. W owym budynku przeprowadzano kontrolę paszportową. Już po wejściu do niego było wiadomo, że jest tam toaleta. Tak w Korczowej Unia Europejska wita gości – smrodem z toalety. Plusem tej żenującej Polaka sytuacji był fakt, że toaleta była bezpłatna (po stronie ukraińskiej trzeba było zapłacić dwie hrywnie). W samej zaś toalecie (męskiej) ciekawostka: jedna kabina i aż cztery umywalki. Pisuarów brak.


Rozpoczęła się kontrola. Długa i męcząca. Przyznam, że jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Każdy Ukrainiec był dokładnie sprawdzany: paszport, wiza, zaproszenie. Potem jeszcze wypytywanie: ile ma pieniędzy (proszę pokazać), gdzie będzie nocować i co robić, jeżeli przyjazd turystyczny, to należało pokazać jakieś potwierdzenie z hotelu. Okropne. Na szczęście w przypadku Polaków (aż 4 sztuki) wszystko poszło szybko – tylko okazanie paszportu. Tak samo było też w przypadku jednego Czecha. Naszym EOS-em podróżowała także para turystów z Izraela. W ich przypadku nasze służby celne były bardzo podejrzliwe. Okazało się, że do Ukrainy przylecieli samolotem, a to przecież niezgodne z ogólno przyjętym schematem „czym przyjeżdżasz, tym wracasz”. Należało to dokładniej wyjaśnić. W końcu, po blisko godzinnej kontroli wszyscy pasażerowie wrócili do autobusu i po 1:00 ruszyliśmy do Krakowa. Całe szczęście, że nie było kontroli bagażu. Wtedy pewnie stracilibyśmy kolejną godzinę wśród smrodu z brudnej toalety. W trakcie opisywanej kontroli pod budynek podjechał autokar z polskimi turystami. W ich wypadku postąpiono zgodnie ze wcześniejszym schematem – zostali w pojeździe, a po około 20 minutach oddano im paszporty i odjechali. Stąd wniosek, że tę granicę należy przekraczać tylko razem z Polakami – jeżeli chce się ją szybko pokonać. W przeciwnym razie utkniemy na dłużej. Tylko jak to przewidzieć? Bilety kupiłem przecież u polskiego przewoźnika.




EOS 233 z East West Eurolines na Dworcu Stryjskim we Lwowie. Przed podstawieniem się na kurs Lwów - Kraków o godzie 22:00. 3.05.2013. Zdjęcie gorszej jakości - mocny zoom przy fatalnym oświetleniu.




Na krakowski Regionalny Dworzec Autobusowy dotarliśmy około godziny 5:00 (planowo o 6:00 – taką godzinę podaje na swojej stronie Wencel-Tourist, lub nawet o 7:00 – taka godzina widniała na bilecie), nie zatrzymując się w Tarnowie. Na przybyszy z Ukrainy (i innych podróżnych) czekała na nim nieprzyjemna niespodzianka (po śmierdzącej kontroli granicznej w Korczowej to już druga). Dworzec był zamknięty, więc nadzieja na skorzystanie z toalety lub schowanie się przed porannym chłodem szybko prysnęła (otwarcie dopiero o 6:00). Naszym celem był przystanek tramwajowy położony w tunelu. Z górnej płyty RDA zjechaliśmy na dół windą i … nie mogliśmy się z niej wydostać, bo wejście na dolną płytę było zamknięte (cała dolna płyta była zamknięta). Szkoda, że przy windzie na górze nie było żadnej informacji. Wróciliśmy więc i z ciężkimi bagażami zmagaliśmy się ze schodami (żadne ruchome nie działały), w końcu docierając na przystanek MPK.


Lwów 2013


Blog Transportowy na Facebooku

niedziela, 6 maja 2012

AKK Katerini (2)


AKK Katerini


Czym jest AKK Katerini? Skrót można przetłumaczyć na Komunikacja Autobusowa Katerini. Nie jest to jednak zwykły przewoźnik, tylko spółdzielnia komunikacyjna skupiająca prywatnych właścicieli autobusów. Z logo AKK Katerini jeździ obecnie 29 autobusów, w tym 13 pojazdów należących do spółdzielni, a 16 prywatnych. Na tabor składa się jeden przegubowiec, 21 autobusów klasy maxi, 3 midi i 4 mini. Tych ostatnich nie widziałem i chyba jest to jakaś nowość, bo w sierpniu 2011 (czyli, gdy ostatni raz sprawdzałem informacje o posiadanym taborze) najmniejszy tabor był klasy midi. AKK podaje, że te 8-metrowe pojazdy obsługują linię nr 4 – takiej też nie widziałem.

Autobusy AKK Katerini są głównie biało-niebieskie. Układ kolorów jest jednak dość różny, stąd wniosek, że nie przyjęto ujednoliconego schematu malowania. Ponieważ są to pojazdy używane, kupowane od różnych przewoźników, pojawiają się także inne kolory. Część taboru posiada reklamy całopojazdowe, niestety wiele z nich wygląda tragicznie – treść jest nieczytelna: wypłowiała, zmyta. Numery taborowe (zakres jedno i dwucyfrowy) znajdują się tylko na niektórych pojazdach. Oznaczenie danego wozu bez problemu ustalimy kasując bilet – numer zawsze jest nadrukowywany. Inny sposób identyfikacji to tablica rejestracyjna. Często numery taborowe pokrywają się z dwiema ostatnimi cyframi rejestracji. Nie dotyczy to jednak wszystkich autobusów, ale w wielu przypadkach tak jest. W Polsce też stosuje się takie rozwiązania, np. w MZK Wejherowo. Przykładowo Neoplan N4016 nr 402 ma rejestrację: GWE 21402, a Solaris Urbino 12 nr 823 posiada tablicę: GWE 11823.


Neoplan N4016 # 12

Numer taborowy umieszczono także na końcu tablicy rejestracyjnej
Neoplan N4016 o numerze taborowym 12. Jego oznaczenie widnieje także na końcu tablicy rejestracyjnej.



Wszystkie autobusy AKK Katerini, które widziałem (a natrafiłem na ponad 50% taboru) miały klimatyzację. Urządzenia te były montowane na miejscu – w Grecji. Pomysł cudowny, bo w trakcie sierpniowych upałów byłoby ciężko. Zdarzało mi się podróżować z AKK Katerini wcześnie rano i późnym wieczorem i zawsze klimatyzacja działała. Zakładam więc, że wszystkie autobusy tej spółdzielni mają klimatyzatory.


Niestety nie widziałem jedynego przegubowca. Do Paralii nie jeździł. Możliwe, że kursuje tylko w dni nauki szkolnej. Może tylko na zamkniętych przewozach. Przypuszczam, że jest to Mercedes, prawdopodobnie typu O405G lub O405GN. Wniosek ten stąd, że w taborze AKK dominowały Mercedesy. Wszystkie dwudrzwiowe, reprezentowane przez starsze typu O405 oraz nowsze O405N i O405N2. Co ciekawe, kilka stron internetowych podaje, że jeden z Mercedesów O405N pochodzi z Polski. To kupiony w 2005 r. pojazd z 1994 r., eksploatowany przez MPK Łódź z numerem 1456, apotem jeżdżący przez trzy lata w firmie Kris-Tour z Łodzi. Niestety żadna z tych stron nie określiła, który to pojazd w taborze AKK. Mi też nie udało się tego ustalić, zresztą kiedy byłem w Grecji nie wiedziałem jeszcze o tamtejszym „polskim przypadku”.


Mercedes O405 z AKK Katerini
Mercedes O405 #14 obsługując linię nr 1 wjeżdża do centrum Paralii. To jeden z wariantów jedynki - większość kursów jest realizowanych równoległą główną drogą prowadzącą z Katerini.


Mercedes O405 z AKK Katerini
Mercedes O405 #7 na linii 2 do Olimpic Beach wjeżdża w wąską i jednokierunkową ul. Agiou Nikolaou. Obok pojazdu zakaz wjazdu, który wieczorem ustawiany jest na środku drogi, stającej się wówczas deptakiem.


Mercedes O405 z AKK Katerini
I jeszcze raz Mercedes O405 #14, lecz w nocnej scenerii - główny przystanek w centrum Paralii.


Mercedes O405 z AKK Katerini w Paralii
W Paralii kierowcom autobusów nie żyje się łatwo - skręt 90 stopni, wąsko i oczywiście wszechobecne osobówki. Tu Mercedes O405 o nieustalonym numerze, który jako linia nr 2 lub 3 (na wyświetlaczu pusto) wjeżdża w ul. Agiou Nikolaou.


Mercedes O405 z AKK Katerini
Mercedes O405N #3 na linii nr 3 z dość sporą prędkością przemierza centrum Paralii. Kierowca robił wrażenie niezadowolonego z mojego fotografowania.


Mercedes O405 z AKK Katerini w Paralii
Mercedes O405 #8 na linii 2 przejeżdża wąską ul. Agiou Nikolaou. W doniczkach po obu stronach rosną oliwki, co dodaje uroku temu miejscu. W tle słabo widoczny zarys góry Olimp. Widok na część przednią pojazdu prezentuje poniższy film. Tytułowy autobus obsługując linię nr 1 zmierza do głównego przystanku w centrum Paralii:




Wśród Mercedesów jest także mały O402, czyli jeden z trzech autobusów zakwalifikowanych do taboru midi (pozostałe dwa to MAN-y). Nr taborowy 20, który regularnie jeździł na linii 10.


Mercedes O402 z AKK Katerini w Paralii


Następna niemiecka marka w taborze AKK Katerini to Neoplan. Osobiście widziałem tylko jednego przedstawiciela modelu N4016 o numerze 12, ale internetowe źródła wspominają także o pojeździe nr 10. Numer 12 pokazałem już powyżej. Teraz jeszcze jedno ujęcie - główny przystanek w centrum Paralii. W tle molo i morze.


Neoplan N4016 z AKK Katerini w centrum Paralii


Klasę maxi reprezentuje także Setra S215 SL nr 9. Innych przedstawicieli tej marki nie widziałem.


Setra S215 SL z AKK Katerini w centrum Paralii

Setra S215 SL z AKK Katerini w centrum Paralii
Najprawdopodobniej jedyna w taborze AKK Katerini Setra - model S215 SL. Tu w trakcie obsługi linii nr 2, na końcowym odcinku ul. Agiou Nikolaou.


Najbardziej znanym autobusem AKK Katerini jest DAF, a w zasadzie Castrosua SB220. Pojazd ten wystąpił w reklamie AKK Katerini, która była emitowana przez lokalną telewizję z Katerini. Około minutowy spot zachęcał do podróżowania na plażę autobusami spółdzielni. Jego cel to chyba tylko zniechęcenie do korzystania z własnych samochodów, bo w relacji Katerini – Paralia nie ma żadnej konkurencji. Jedynie taksówki. Reklamę widziałem już pierwszego dnia pobytu w Paralii, a na żywo Castrosuę zobaczyłem dopiero pod koniec urlopu. Co ciekawe, nawet mogłem nią jechać, ale nie zauważyłem słupka przystankowego. To efekt pierwszego spotkania z tym dwudrzwiowym autobusem. Przystanek przy dworcu kolejowym w Katerini, przed wiaduktem jaki tworzy linia kolejowa do Thessalonik i Aten.


Castrosua SB220 z AKK z Katerini

Drugie spotkanie, owocujące ładniejszymi i dokładniejszymi zdjęciami tego oznaczonego jako nr 5 pojazdu nastąpiło w dniu powrotu do Polski. W dodatku w trakcie obiadu w jednej z położonych w rejonie głównego przystanku restauracji. Była to więc szybka akcja, ale udało się. „Gwiazda telewizyjna” upolowana.


Castrosua SB220 z AKK Katerini

Castrosua SB220 z AKK Katerini


Jak już wspomniałem, tabor AKK to również dwa małe MAN-y. Nowszy i starszy, oba typu NM152. Według fotogalerii TWB ten pierwszy to nr 21, czyli jak na rejestracji, bo oznaczeń na wozie nie widziałem. Idąc tym kluczem, drugi mały MAN to nr 26, bo jego rejestracja kończy się właśnie tym numerem.


MAN NM152 z AKK Katerini
MAN NM152 nr 21 przeciska się pomiędzy osobówkami w centrum Katerini. Grecy uwielbiają parkować swoje pojazdy w różnych dziwnych miejscach, czego dowodem jest czarny samochód obok autobusu.

MAN NM152 z AKK Katerini
Drugi, starszy MAN NM152, prawdopodobnie nr 26. Pojazd odjeżdża z głównego przystanku w Paralii, obsługując linię 10.


Na tym kończę opis urlopowego przewoźnika, czyli AKK Katerini. W blogu będą jeszcze wpisy o komunikacji miejskiej w Atenach i Thessalonikach.
Grecja 2011
 

piątek, 6 stycznia 2012

Grudzień bez śniegu, a w 2010 było biało


Grudzień 2011 przeszedł do historii jako miesiąc zimowy, ale bardzo ciepły i pozbawiony śniegu. W górach może trochę sypnęło, ale gdzie indziej było szaro i jesiennie (ze względu na temperaturę może nawet wiosennie – gdzieś w Polsce zakwitły róże). Tymczasem grudzień 2010 był dość zimowym miesiącem. Nie pamiętam temperatur, ale było biało, choć z pewnymi przerwami, co nie zmienia istotnego faktu – było biało. Zatem zapraszam na małą fotograficzną podróż w czasie w poszukiwaniu zimy.


Najpierw odwiedzimy podkrakowskie Niepołomice. Tam już 30 listopada było biało. Na poniższym zdjęciu przystanek „Niepołomice Rynek”. Po lewej Mercedes Sprinter z firmy MAT-BUS wykonujący kurs do Krakowa przez Wieliczkę, w środku kawał historii, czyli firma CB obsługująca trasę Kraków Czyżyny – Chobot. Przewoźnik jeszcze istnieje, ale już nie jeździ do Chobotu. Pomarańczowego Mercedesa Vario (815D) dawno już nie widziałem, więc może go sprzedano (skasowano) – firma CB będzie tematem oddzielnego wpisu. Po prawej śmieciarka Mitsubishi Fuso z krakowskiego MPO.


Mercedes Sprinter, Mercedesa 815D i śmieciarka Mitsubishi Fuso


Pozostajemy w Niepołomicach. Mamy już jednak 1 grudnia 2010. Zima w pełni. Właśnie trwa śnieżyca, która sparaliżowała okolicę. Mercedes Sprinter z MAT-BUSa za chwilę wyruszy do Krakowa:

Mercedes Sprinter na przystanku „Niepołomice Rynek”


 Mercedes Vario, także z firmy MAT-BUS - po kursie z Krakowa:

Mercedes Vario


Widoczny także na powyższym zdjęciu Mercedes Vario z firmy Transbus, który obsługuje trasę Kraków Rakowicka – Chobot:

Mercedes Vario z firmy Transbus


Ta śnieżyca sparaliżowała Kraków, czego niestety osobiście doświadczyłem (miałem wtedy bardzo długą podróż). Tak wyglądała zaśnieżona jezdnia placu Centralnego. Przemieszcza się po niej Solaris Urbino 12  nr BU854 na linii 163, wówczas jeszcze w relacji do Bieżanowa Nowego:

Solaris Urbino 12, MPK Kraków


Pod koniec grudnia 2010 r. piękną zima trwała nadal. Tak było np. 26 grudnia w Oświęcimiu. Wówczas zdjęcia robiłem pod dworcem PKP. Tu przedstawiciel najmniejszego taboru MZK Oświęcim, czyli Autosan H6-20 nr 40, który właśnie kończy kurs linii 23 (Dwory II – Oświęcim PKP):

Autosan H6-20 z MZK Oświęcim


Autosan H7-20.02 #49 na linii 27 (Oświęcim Miasto – Jawiszowice Kółko). Jeden z pięciu takich pojazdów w taborze MZK Oświęcim (rocznik 2002):

Autosan H7-20.02 z MZK Oświęcim


Dwa dni później, 28 grudnia była dość mocna śnieżyca. Skrzyżowanie ulic Dąbrowskiego i Śniadeckiego. Na podmiejskiej linii 17 (Harmęże – Oświęcim Zakłady Chemiczne) jedzie Neoplan N4009 nr 62 (rocznik 1994, w MZK od 2007 r.):

Neoplan N4009 nr 62 z MZK Oświęcim


 W stronę Zakładów Chemicznych jedzie Jelcz 120M nr 44 na linii 1:

Jelcz 120M #44 z MZK Oświęcim


Z ul. Śniadeckiego wyjeżdżają dwa DAB-y 1200B. Jako pierwszy #57 na linii 1 do Dworca PKP, a za nim #67 na linii podmiejskiej 46 (Oświęcim Zakłady Chemiczne – Bieruń Zabrzeg):

DAB 1200B


 Trzy powyższe pojazdy w ruchu. Film jakości HD:




I na koniec 30 grudnia 2010 w Kędzierzynie-Koźlu. Główne drogi były oczyszczone, ale na bocznych śniegu nie brakowało. Poniżej ul. Szymanowskiego i autobus MZK: Ikarus 412 nr 222 na linii 4, wówczas w skróconej relacji Koźle Wyspa - Kędzierzyn Dworzec PKP. Niestety już w Kędzierzynie nie ma Ikarusów 412.


Ikarus 412 #222 z MZK Kędzierzyn-Koźle


Ta sama ulica, a na niej MAN NL222 nr 106 na linii W, o której pisałem tutaj.

MAN NL222 nr 106 z MZK Kędzierzyn-Koźle

sobota, 19 listopada 2011

Autobusem na Meteory 2


Dalszy odcinek był normalniejszy. Trasa oczywiście wspaniała widokowo, ale już bez takiego natężenia ruchu. Piękne krajobrazy zaowocowały fotostopem. Parkingu brak, więc Neoplan Kostasa zatrzymał się na krótkim fragmencie prostej.


Neoplan N516 SHD Starliner


Zjechaliśmy trochę niżej i nastąpił dłuższy postój, tym razem na parkingu. Obok następne niezwykłe skały, a na jednej klasztor Mikołaja Odpoczywającego, gdzie wyruszyła część grupy. Postój w tamtym miejscu zaowocował spotkaniem z żółwiem greckim (ciekawe przeżycie – idziesz sobie i mijasz się z żółwiem, który wcale nie był tak powolny, jak to wydawać się może) i kilkoma fotkami autobusów. Oczywiście powstała też cała masa zdjęć dokumentujących niezwykły krajobraz.


Żółw grecki
Niecodzienny (choć tam raczej codzienny) spacerowicz.


Neoplan N2216/3 SHD L Tourliner, a w tle jeden z Meteorów


Wspinając się na Meteora sfotografowałem Neoplana N2216/3 SHD L Tourlinera na tle innego Meteora. Obok zasłonięty drzewami, główny bohater przejazdu, czyli autobus Kostasa.


Neoplan N2216/3 SHD L Tourliner, a w tle jeden z Meteorów
I ten sam Tourliner (produkowany w Turcji dla Grecji, a sprzedawany przez firmę Papadakis Bros - tamtejszego przedstawiciela koncernu NeoMAN) na tle kolejnej niezwykłej skały. Na niej też kiedyś był klasztor.


I to by było na tyle. Czas wracać. Jednak nie bezpośrednio do Kalambaki, tylko do położonej za nią miejscowości Kastraki. Kiedy skończyła się górska serpentyna, zaczęło się kluczenie między gęstą zabudową. Wąska droga, ostre zakręty – kierowca Kostas miał co robić. I tak dotarliśmy do głównej drogi. Tam nastąpił następny postój – stacja paliw z barem i sklepem, a w tle Meteory. Rewelacyjne miejsce. W dodatku pojawiło się kilka autobusów do fotografowania, bo stacja paliw okazała się przystankiem KTEL, na którym międzymiastowe kursy miały po kilka minut postoju. Co ciekawe, nigdzie nie było informacji, że tu jest przystanek. Miejscowi jednak doskonale o tym wiedzieli, bo wysiadali i wsiadali.

Setra S315 GT-HD należąca do KTEL Kastoria (ΚΤΕΛ Ν. Καστοριάς Α. Ε.). Dokąd jedzie? Niestety greckie tablice diodowe bardzo szybko odświeżają się i nigdy nie udało mi się utrwalić na zdjęciu całego napisu. Jest to więc jakiś kurs do lub z Kastorii, która położona jest w północno-zachodniej części kraju, w Górach Dynarskich (blisko do granicy z Albanią i Skopje).


Setra S315 GT-HD należąca do KTEL Kastoria

Setra S315 GT-HD należąca do KTEL Kastoria


Mercedes O350 Tourismo z KTEL Korfu. Korfu jest stolicą położonej na Morzu Jońskim wyspy Korfu (Kerkira). Mapy nie pokazują żadnego mostu łączącego wyspę ze stałym lądem, więc autobus musiał płynąć promem. Fajnie. Ciekawe tylko, jak często pływają tam promy. KTEL przypuszczalnie ma umowę podpisaną tylko z jednym przewoźnikiem, więc ewentualne opóźnienie w drodze powrotnej może sprawić, że autobus z niezadowolonymi pasażerami utknie na dłużej w porcie. Taki urok położonego na wyspach kraju.


Mercedes O350 Tourismo z KTEL Korfu


Oprócz autobusów KTEL na parking przyjechał też wracający z Meteorów trójosiowy Irizar Century. Pojazd ten towarzyszył nam dość często - mijaliśmy się co jakiś czas lub zatrzymywaliśmy w tych samych miejscach. Autobus ten bardzo spodobał mi się, bo w Polsce zbyt często nie widuję trójosiowych Irizarów, zwłaszcza na podwoziu Volvo.


Irizar Century na podwoziu Volvo


To był ostatni postój przy Meteorach. Wracaliśmy. Przejazd przez centrum Kalambaki (obok ciekawej stacji kolejowej, o której będzie więcej w innym wpisie) i znaną już trasą przemieszczaliśmy się do Larissy. Tuż za Kalambaką sfotografowałem kolejny autobus KTEL Trikala. Tym razem to MAN SR362:


MAN SR362 z KTEL Trikala


Grecja nie tylko z zabytków słynie, ale ostatnio z częstych strajków. Osobiście przekonałem się o tym właśnie w trakcie powrotu z Meteorów. Na drodze E75 w wielu miejscach ustawiono punkty poboru opłat. Tuż za Doliną Tempi także są bramki. Kiedy do nich dojeżdżaliśmy, po prawej stronie zatrzymały się dwa autobusy. Co ciekawe, jechał za nimi policyjny radiowóz z włączonymi „kogutami”. Myślałem, że to jacyś kibice. Z pojazdów pospiesznie zaczęli wysiadać pasażerowie, którzy rozbiegli się wzdłuż bramek, blokując je – zabrakło dosłownie sekund, abyśmy przejechali. Wszyscy byli normalnie ubrani, niczego nie skandowali, nie mieli też żadnych transparentów. O co więc chodzi?


Na bramkach


Wyjaśnił to nasz pilot. Okazało się, że to taksówkarze, którzy już od około dwóch tygodni strajkują (faktycznie nigdzie nie było widać taksówek). Powód tego protestu to działania rządu, który chce zlikwidować licencje. Koszt takiej licencji to 100 tysięcy euro (na ciężarówkę i autobus jeszcze więcej). Można ją dziedziczyć i sprzedawać. Dostęp do zawodu taksówkarza w Grecji jest więc mocno ograniczony, a z tym wiążą się większe zyski. Likwidacja licencji to wpuszczenie konkurencji, a to nie podoba się nikomu. Dlatego co jakiś czas przeprowadzane są takie akcje. Ogólnie całość zakończyła się sukcesem – rząd przełożył sprawę licencji na późniejszy okres i jeszcze w trakcie mojego sierpniowego urlopu taksówki wróciły na ulice Grecji. Wracam jednak do sytuacji na bramkach. Panowie trochę pospacerowali, coś tam pokrzyczeli i zaczęli przepuszczać pojazdy, jednocześnie nie pozwalając pracownikom autostrady na pobieranie opłat. Cały postój trwał więc tylko około 5 minut. Mieliśmy więc wyjątkowe szczęście, bo jak opowiadał pilot, tydzień temu droga została całkowicie zablokowana i jechali objazdem przez góry – ponad godzinę dłużej.


Strajk na bramkach

Strajk na bramkach


Grecja 2011