sobota, 19 listopada 2011

Autobusem na Meteory 2


Dalszy odcinek był normalniejszy. Trasa oczywiście wspaniała widokowo, ale już bez takiego natężenia ruchu. Piękne krajobrazy zaowocowały fotostopem. Parkingu brak, więc Neoplan Kostasa zatrzymał się na krótkim fragmencie prostej.


Neoplan N516 SHD Starliner


Zjechaliśmy trochę niżej i nastąpił dłuższy postój, tym razem na parkingu. Obok następne niezwykłe skały, a na jednej klasztor Mikołaja Odpoczywającego, gdzie wyruszyła część grupy. Postój w tamtym miejscu zaowocował spotkaniem z żółwiem greckim (ciekawe przeżycie – idziesz sobie i mijasz się z żółwiem, który wcale nie był tak powolny, jak to wydawać się może) i kilkoma fotkami autobusów. Oczywiście powstała też cała masa zdjęć dokumentujących niezwykły krajobraz.


Żółw grecki
Niecodzienny (choć tam raczej codzienny) spacerowicz.


Neoplan N2216/3 SHD L Tourliner, a w tle jeden z Meteorów


Wspinając się na Meteora sfotografowałem Neoplana N2216/3 SHD L Tourlinera na tle innego Meteora. Obok zasłonięty drzewami, główny bohater przejazdu, czyli autobus Kostasa.


Neoplan N2216/3 SHD L Tourliner, a w tle jeden z Meteorów
I ten sam Tourliner (produkowany w Turcji dla Grecji, a sprzedawany przez firmę Papadakis Bros - tamtejszego przedstawiciela koncernu NeoMAN) na tle kolejnej niezwykłej skały. Na niej też kiedyś był klasztor.


I to by było na tyle. Czas wracać. Jednak nie bezpośrednio do Kalambaki, tylko do położonej za nią miejscowości Kastraki. Kiedy skończyła się górska serpentyna, zaczęło się kluczenie między gęstą zabudową. Wąska droga, ostre zakręty – kierowca Kostas miał co robić. I tak dotarliśmy do głównej drogi. Tam nastąpił następny postój – stacja paliw z barem i sklepem, a w tle Meteory. Rewelacyjne miejsce. W dodatku pojawiło się kilka autobusów do fotografowania, bo stacja paliw okazała się przystankiem KTEL, na którym międzymiastowe kursy miały po kilka minut postoju. Co ciekawe, nigdzie nie było informacji, że tu jest przystanek. Miejscowi jednak doskonale o tym wiedzieli, bo wysiadali i wsiadali.

Setra S315 GT-HD należąca do KTEL Kastoria (ΚΤΕΛ Ν. Καστοριάς Α. Ε.). Dokąd jedzie? Niestety greckie tablice diodowe bardzo szybko odświeżają się i nigdy nie udało mi się utrwalić na zdjęciu całego napisu. Jest to więc jakiś kurs do lub z Kastorii, która położona jest w północno-zachodniej części kraju, w Górach Dynarskich (blisko do granicy z Albanią i Skopje).


Setra S315 GT-HD należąca do KTEL Kastoria

Setra S315 GT-HD należąca do KTEL Kastoria


Mercedes O350 Tourismo z KTEL Korfu. Korfu jest stolicą położonej na Morzu Jońskim wyspy Korfu (Kerkira). Mapy nie pokazują żadnego mostu łączącego wyspę ze stałym lądem, więc autobus musiał płynąć promem. Fajnie. Ciekawe tylko, jak często pływają tam promy. KTEL przypuszczalnie ma umowę podpisaną tylko z jednym przewoźnikiem, więc ewentualne opóźnienie w drodze powrotnej może sprawić, że autobus z niezadowolonymi pasażerami utknie na dłużej w porcie. Taki urok położonego na wyspach kraju.


Mercedes O350 Tourismo z KTEL Korfu


Oprócz autobusów KTEL na parking przyjechał też wracający z Meteorów trójosiowy Irizar Century. Pojazd ten towarzyszył nam dość często - mijaliśmy się co jakiś czas lub zatrzymywaliśmy w tych samych miejscach. Autobus ten bardzo spodobał mi się, bo w Polsce zbyt często nie widuję trójosiowych Irizarów, zwłaszcza na podwoziu Volvo.


Irizar Century na podwoziu Volvo


To był ostatni postój przy Meteorach. Wracaliśmy. Przejazd przez centrum Kalambaki (obok ciekawej stacji kolejowej, o której będzie więcej w innym wpisie) i znaną już trasą przemieszczaliśmy się do Larissy. Tuż za Kalambaką sfotografowałem kolejny autobus KTEL Trikala. Tym razem to MAN SR362:


MAN SR362 z KTEL Trikala


Grecja nie tylko z zabytków słynie, ale ostatnio z częstych strajków. Osobiście przekonałem się o tym właśnie w trakcie powrotu z Meteorów. Na drodze E75 w wielu miejscach ustawiono punkty poboru opłat. Tuż za Doliną Tempi także są bramki. Kiedy do nich dojeżdżaliśmy, po prawej stronie zatrzymały się dwa autobusy. Co ciekawe, jechał za nimi policyjny radiowóz z włączonymi „kogutami”. Myślałem, że to jacyś kibice. Z pojazdów pospiesznie zaczęli wysiadać pasażerowie, którzy rozbiegli się wzdłuż bramek, blokując je – zabrakło dosłownie sekund, abyśmy przejechali. Wszyscy byli normalnie ubrani, niczego nie skandowali, nie mieli też żadnych transparentów. O co więc chodzi?


Na bramkach


Wyjaśnił to nasz pilot. Okazało się, że to taksówkarze, którzy już od około dwóch tygodni strajkują (faktycznie nigdzie nie było widać taksówek). Powód tego protestu to działania rządu, który chce zlikwidować licencje. Koszt takiej licencji to 100 tysięcy euro (na ciężarówkę i autobus jeszcze więcej). Można ją dziedziczyć i sprzedawać. Dostęp do zawodu taksówkarza w Grecji jest więc mocno ograniczony, a z tym wiążą się większe zyski. Likwidacja licencji to wpuszczenie konkurencji, a to nie podoba się nikomu. Dlatego co jakiś czas przeprowadzane są takie akcje. Ogólnie całość zakończyła się sukcesem – rząd przełożył sprawę licencji na późniejszy okres i jeszcze w trakcie mojego sierpniowego urlopu taksówki wróciły na ulice Grecji. Wracam jednak do sytuacji na bramkach. Panowie trochę pospacerowali, coś tam pokrzyczeli i zaczęli przepuszczać pojazdy, jednocześnie nie pozwalając pracownikom autostrady na pobieranie opłat. Cały postój trwał więc tylko około 5 minut. Mieliśmy więc wyjątkowe szczęście, bo jak opowiadał pilot, tydzień temu droga została całkowicie zablokowana i jechali objazdem przez góry – ponad godzinę dłużej.


Strajk na bramkach

Strajk na bramkach


Grecja 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz