Dzisiejsza notka to krótki zwiastun jednego z kolejnych wpisów. Niedawno, w sobotę 28 sierpnia uczestniczyłem w okolicznościowym przejeździe DAB-em 1200B z PKS Gliwice. Była to bardzo udana impreza, za którą jeszcze raz dziękuję organizatorom - dobra robota. Na pewno szczegółowo wszystko opiszę. Wcześniej jednak obiecany Rybnik i Karosa.
- blogowanie o transporcie od 2009 roku. (www.blogtransportowy.eu - prostszy adres)
poniedziałek, 6 września 2010
wtorek, 31 sierpnia 2010
Linia W, czyli porażka komunikacyjna
W blogu już kilka razy pisałem o transporcie publicznym w Kędzierzynie-Koźlu. Sytuacja komunikacyjna w mieście ostatnio mocno skomplikowała się, więc nie mogę pominąć tego tematu.
Kędzierzyn-Koźle niestety posiada bardzo słabo rozwinięty system drogowy – do poszczególnych dzielnic (przed 1975 r. oddzielnych miejscowości) często prowadzi tylko jedna droga. Najlepszym tego przykładem jest ciąg ulic Wyspiańskiego i Dunikowskiego, które zapewniają połączenie pomiędzy Kędzierzynem, a Koźlem. Jakiekolwiek prace drogowe znacznie utrudniają przejazd i korkują miasto. Objazdów nie można wyznaczyć, bo uniemożliwia to brak alternatywnych przepraw przez rzeki Kłodnicę i Odrę. Był to też główny powód, dla którego nie przeprowadzano generalnych remontów trzech mostów we wspomnianym ciągu. Niedawno jednak sytuacja zmieniła się. Otwarto kolejny fragment budowanej od kilkunastu (może nawet i od kilkudziesięciu) lat obwodnicy, której bardzo ważnym elementem jest most na rzece Odrze. Dzięki temu można już dojechać z Kędzierzyna do Koźla inną trasą – pomijającą dzielnicę Kłodnica i omijającą trzy nieremontowane mosty. Nowa przeprawa dała możliwość zamknięcia i odnowienia dotychczasowych, zaczynając od mostu położonego najbliżej Koźla. Wyłączono go z ruchu samochodowego dnia 2 sierpnia 2010. W ten sposób dojazd do Koźla został umożliwiony tylko przez nowy most. Skierowano na niego także linie autobusowe łączące Kędzierzyn z Koźlem, czyli 1, 2, 13, 15 i H.
Solaris Urbino 12 #155 wjeżdża na obwodnicę, pokonując rondo między Koźlem, a Reńską Wsią.
W Kłodnicy i Koźlu Porcie pozostały więc tylko dwie linie: 4 i 14, których pętlę wyznaczono na wyspie, przed remontowanym mostem. Dla ratowania sytuacji dodatkowo uruchomiono linię W o trasie: Kędzierzyn Dworzec PKP – Kozielska – Wyspiańskiego – Kłodnicka – Szymanowskiego – Jasna (trasa objazdowa) – Portowa – Koźle Wyspa. Wydawało by się więc, że sytuacja komunikacyjna tamtejszych mieszkańców jest dobra. Nic bardziej mylnego. Linie 4 i 14 kursują wyłącznie w godzinach szczytu dni roboczych i obsługują je tylko pojedyncze brygady. Linia W wprawdzie jest całodzienna i całotygodniowa, ale częstotliwość jej kursów nie należy do największych: jeden lub dwa odjazdy na godzinę. Tak wygląda rozkład z przykładowego przystanku:
Częstość kursów na pewno skłania dotychczasowych pasażerów do skorzystania z innych środków transportu. Nie jest to jednak jedyny powód takiego działania. Istotniejszy jest ten ekonomiczny. Przed remontem pasażer jadący z Kłodnicy do Koźla tracił na to ok. 10 minut i płacił 2,40 zł. Teraz musi dojechać do Kędzierzyna (ok. 10 min.) i przejechać obwodnicą (kolejne około 10 min.). Do tego należy dodać czas oczekiwania na przesiadkę. Zatem w najlepszym przypadku mamy około 20 minut dłuższą podróż i dwukrotnie droższą, bo bilet należy skasować w każdym z pojazdów. Sytuacja taka jest niedopuszczalna i wielokrotnie była poruszana w lokalnej prasie, czy stacji radiowej. Niczego to jednak nie zmieniło. Padły jedynie zapowiedzi, że może od nowego roku szkolnego coś się zmieni, czyli na linii W pojawi się dodatkowa brygada. Brak słów, a przecież wystarczyłoby wprowadzić odpowiednie zmiany w dotychczasowym układzie komunikacji, np. puszczając dodatkową linię z Koźla przez ul. Wyspiańskiego do Kłodnicy i Koźla Portu. Możliwości jest dość – wystarczy tylko odpowiednia elastyczność i przewoźnik nie traci pasażerów. Słów brak.
Obsługujący linię W Ikarus 412 #219 przejeżdża przez ul. Szymanowskiego - dzielnica Kłodnica.
Warto jeszcze dodać, że informacje o zmianach trasy znajdują się tylko na wybranych przystankach. Pasażer może się więc mocno zdziwić:
wtorek, 24 sierpnia 2010
Transport rowerowy
Rower jest pojazdem bardzo przydatnym. Także do transportu różnych ładunków. Wystarczy trochę pokombinować, dobrze zamocować i można jechać, wioząc np. krzesła:
Screen (cytat) z portalu Interia.
Kiedy jedzie się zbyt ciężko można przyczepić baloniki:
Screen (cytat) z portalu Interia.
Ewentualnie trochę większe baloniki:
Screen (cytat) z portalu Interia.
Powyższe zdjęcia zapożyczyłem z Internetu. Więcej zobaczycie na Interii:
Podobne rowerowe widoki można zobaczyć także w Polsce, co jest oczywiście bardzo szokujące. Taki oto rowerowy transport przemieszczał się kilka kilometrów za Głuchołazami:
czwartek, 12 sierpnia 2010
Zabytkowe na linii
W okresie wakacyjnym na ulice wielu polskich miast wyjeżdżają zabytkowe tramwaje. Zwykle obsługują one linie muzealne. Tak jest na przykład w Krakowie. W każdą wakacyjną niedzielę można odbyć przejażdżkę linią 0. Jej obsługę zapewniają historyczne pojazdy, np. SN2 #87 z 1939 roku. Na poniższym zdjęciu w trakcie skręcania z ul. Dajwór w Wawrzyńca, 1 sierpnia 2010:
Inny obsługujący krakowską linię 0 wagon to np. N #26 z 1954 roku. To pojazd o dość ciekawej historii, bo początkowo jeździł dla WPK Katowice, potem dla MPK Kraków, a w latach 90-tych trafił do Norymbergi. Od 2006 r. znów jest w stolicy Małopolski. Poniżej zdjęcie wykonane 18 lipca 2010 r. - wagon stoi przed pięknie odrestaurowanym budynkiem dawnej zajezdni przy ul. Wawrzyńca. Tuż obok znajduje się początkowo-końcowy przystanek Muzeum Inżynierii Miejskiej, z którego korzysta wyłącznie muzealna linia 0.
Nie każdy jednak wie, że po sprowadzeniu w 2006 r. wagon #26 miał też inne zadania, niż bycie pojazdem muzealnym. Miało to związek z otwarciem torowiska w ul. Pawiej, które było pozbawione pętli, a więc mogły z niego korzystać tylko tramwaje dwukierunkowe. Kursowała tam okrężna linia nr 30, do obsługi której wyznaczono dwa wagony N8S-NF #3301 i #3302 oraz wypożyczony od Tramwajów Śląskich skład 111N+111N #3501+3502. Ten ostatni pełnił funkcję pociągu rezerwowego, ale gdy i on ulegał awarii, na trasę wyruszała wspomniana N-ka #26. Od 22 stycznia 2007 dwukierunkowce zaczęły obsługę nowej linii 24, która zastąpiła dotychczasową okrężną 30. Nowa trasa wiodła z Politechniki do Bronowic i również na niej pojawiała się zabytkowa rezerwa. Ponieważ w ruchu był już wówczas kolejny N8S-NF #3303, więc natrafienie na N-kę było bardzo trudne. Na szczęście udało mi się - dokładnie 19 maja 2007 r. Zaliczyłem wówczas dwa przejazdy tym ciekawym pojazdem oraz wykonałem kilka zdjęć. Ciekawe były reakcje pasażerów – jedni narzekali na stary wagon, a inni zachwycali się i np. robili zdjęcia komórkami. Co ciekawe, ręcznie otwieranych drzwi nikt nie obsługiwał, a kiedy jechałem tym wagonem na linii 30 (w październiku 2006 r.) zajmowali się tym członkowie Krakowskiego Klubu Modelarzy Kolejowych.
Wagon utrwaliłem na końcówce Politechnika. Niestety wiata utrudniała zrobienie dobrego zdjęcia, a z przeciwnej strony słońce świeciło prosto w obiektyw:
Tak prezentowało się wnętrze N-ki. Warto zwrócić uwagę na kasownik, który jest przenośny i połączony z akumulatorem ukrytym w sporej skrzynce:
I na pętli Bronowice. Powrotnego kursu już nie wykonał - wagon został zastąpiony przez #3302:
czwartek, 29 lipca 2010
Ciekawe lotnisko
Wakacje w pełni, więc czas dodać bardzo wakacyjny i urlopowy dział, czyli Lotnictwo. W tym temacie nie będę się zbytnio rozpisywał, bo to nie mój główny obszar transportowych zainteresowań. Niemniej samoloty są dość ciekawym tematem, więc nie mogę ich pominąć.
Zaczynam od wakacji i samolotów. Na początku zapożyczona z sieci fotka. Nie da się ukryć, że samolot leci bardzo nisko. To gdzieś w Grecji:
Zdjęcia brak - było piękne, ale link przestał być aktywny.
A teraz piękna plaża i ... Air France:
Ciekawe miejsce. To plaża w Saint Martin na Karaibach. Spokojnie raczej nie da się tam opalać, czy popływać. Obejrzyjcie kolejny film. Pierwsza połowa raczej nudna - ot prywatny film jakiejś pary:
Na plaży w Saint Martin ląduje Boeing 747:
Na koniec niemiecki filmik o ekstremalnych lotniskach. Na pierwszym miejscu Saint Martin:
sobota, 24 lipca 2010
Wozidło na naczepie
Podróżując po Polsce można natknąć się na różne ciekawe pojazdy. Gdzieś między Radomiem, a Warszawą, na jednym z parkingów natrafiłem na taki zestaw z dziwnym wozidłem na naczepie:
Powietrze spuszczone ze wszystkich kół - pewnie dla obniżenia wysokości. Przyznam, że jeszcze osobiście nie zetnąłem się z taką zabudową. Na pewno ma ona związek z działalnością firmy, czyli ze stabilizacją gruntów. Wozidło jest marki Terex.
Firma ta wytwarza różne nietypowe ciężarówki. Oprócz wspomnianych wozideł także potężne wywrotki, np. Terex TR100 Mining Truck o ładowności 91 ton. Przykład takiego kolosa na poniższym filmie zapożyczonym z YouTube (film jakości HD - wybierzcie odpowiedni format):
piątek, 16 lipca 2010
Kolejowa katastrofa
Kilka dni temu dość głośno było na temat wypadku kolejowego na linii Słupsk – Szczecinek. Wydarzenie to miało miejsce we wtorek, 13 lipca, po godzinie 9:00. Brały w nim udział dwa pociągi, czyli 89523 relacji Szczecinek – Słupsk i opóźniony ok. 15 minut 89522 relacji Słupsk – Szczecinek. Składy zderzyły się czołowo na szlaku w rejonie stacji Korzybie. Pociągi były obsługiwane przez Przewozy Regionalne, każdy złożony z dwóch leciwych, piętrowych wagonów serii Bhp, w charakterystycznym żółto-niebieskim malowaniu. Jeden z nich (niestety nie ustaliłem który) był prowadzony przez żółte SU42-524, a drugi przez czerwone SU42-523. Lokomotywy wbiły się w siebie, a wagony złamały się. To wszystko przy prędkości około 60 km/h. Na szczęście nikt nie zginął, choć były osoby w stanie bardzo ciężkim.
Na miejscu wypadku nie byłem, a w swoim życiu nawet nigdy nie zaliczyłem linii Szczecinek – Słupsk. Jednak ze względu na ogromny sentyment do trakcji spalinowej i pewne wspomnienia z dzieciństwa szlak ten jest mi bardzo bliski, więc sprawie katastrofy poświęcę trochę więcej miejsca, korzystając z zasobów Internetu. Na początek www.rmf24.pl, gdzie bardzo szybko zamieszczono dość spory fotoreportaż autorstwa Łukasza Chyrka. To tylko jego fragment (fotograficzne cytaty z podanej poniżej strony):
Wbite w siebie „polsaty”:
Uszkodzone wnętrze jednego z wagonów:
Złamany wagon. Jakiś czas temu czytałem, że ZNT-ki nie chcą już remontować wagonów Bhp, bo są strasznie przegnite. Czy to efekt takiego stanu:
Cały fotoreportaż dostępny pod tym linkiem:
Obszerniejsza informacja o wypadku na stronie Interii:
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/pomorskie/news/pomorskie-czolowe-zderzenie-dwoch-pociagow,1505498
Tam też obszerna fotorelacja (17 zdjęć):
Na koniec jeszcze dwa linki z materiałami filmowymi. Najpierw Gazeta Wyborcza:
I TVN24:
Na koniec jeszcze jeden link, który pokazuje, jak wiekowy, a jednocześnie bardzo historyczny i atrakcyjny transportowo był jeden ze składów:
wtorek, 13 lipca 2010
Rybnickie absurdy
Wspomniana wcześniej impreza Karosą spowodowała, że kilka razy musiałem skorzystać z rybnickiej komunikacji miejskiej. Jej organizacją zajmuje się tamtejszy Zarząd Transportu Zbiorowego, który bardzo mnie zaskoczył. Niestety negatywnie. Zaczęło się od problemów z kupieniem biletu - żadne kioski nie prowadzą sprzedaży. Można go nabyć tylko u kierowcy. Czyli mamy niepotrzebne opóźnianie pojazdu przez sprzedaż biletów praktycznie na każdym przystanku. Kupując bilet przeżyłem bardzo nieprzyjemny szok cenowy. Miałem do pokonania tylko trzy przystanki, a zapłaciłem aż 3 zł. Bardzo mi się to nie podobało, bo np. w Krakowie (czyli w mieście z bardziej rozbudowanym systemem komunikacyjnym) zpłaciłbym tylko 2,50 zł, a kupując bilet za 3,10 zł mógłbym jeździć całą godzinę.
No ale dość tych narzekań. Zasiadłem w średnio napełnionym wnętrzu Mercedesa Conecto i zacząłem oglądać program wewnętrznej telewizji autobusowej. Już po chwili uświadomiono mnie (i moich współtowarzyszy), dlaczego tyle zapłaciłem. Na ekranie pojawił się napis: „Płacąc za bilet finansujesz gapowicza” - taki był jego sens, bo układ słów mogłem nieumyślnie przestawić. Tak więc wszystko stało się jasne. ZTZ Rybnik zaangażował mnie w działalność charytatywną. Kupując bilet zasponsorowałem gapowicza. Nie narzekałem więc na cenę i nawet poczułem sie jakos lepiej, bo wszakże komuś pomogłem. Wieczorem jeszcze raz podróżowałem rybnickim miejskim autobusem, znów sponsorując gapowicza. Pewien dylemat miały jednak osoby korzystające z biletów ulgowych, bo wszakże one nie sponsorowały jednego gapowicza, a tylko jego połowę. Przyzwoitość i dobre maniery nakazują więc zrezygnować z ulg, aby móc pomóc całej, rzeczywistej osobie. Przy okazji nasuwają się też różne pytania, chociażby takie jak to, ile procent wartości mojego biletu otrzyma sponsorowany przeze mnie gapowicz i czy jest możliwość poznania osoby, dla której jestem taki hojny? Podsumowując całość można też zastanowić się, po co w Rybniku kasować bilet, skoro i tak najważniejszy jest gapowicz?
Przysłowiową „kropką nad i” rybnickiej komunikacji był przystanek o nazwie „Rybnik Kościuszki”, zlokalizowany w rejonie dworca kolejowego. Na pasażera opuszczającego tam autobus czeka niespodzianka - wysiada wprost na ścieżkę rowerową. Wspaniałe, genialne rozwiązanie, które możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu:
Transport zbiorowy w Rybniku to bardzo ciekawy temat. W sąsiednim Wodzisławiu Śląskim też jest bardzo interesująco pod względem komunikacji. O tym jednak w kolejnych wpisach.
środa, 7 lipca 2010
Impreza Karosą
Niedawno, dokładnie 26 czerwca brałem udział w imprezie Karosą C744.24 z Transgóru Rybnik. Był to bardzo udany przejazd, bardzo ciekawym, a dla mnie całkowicie egzotycznym autobusem. Oczywiście wielkie dzięki dla organizatorów.
Tak wyglądał imprezowy przegubowiec. Rocznik 1989, ex Veolia Ostrava:
Na zdjęciu w trakcie jednego z fotostopów - pod kopalnią „Zofiówka” w Jastrzębiu Zdroju.
Za jakiś czas przedstawię obszerną relację z tej ciekawej przejażdżki Karosą, będą też filmiki. Natomiast w następnej notce rybnicki absurd rowerowy, czyli szok przy wysiadaniu z autobusu.
niedziela, 4 lipca 2010
Amerykański radiowóz
Osobówki na moim blogu pojawiają się niezwykle rzadko. Do tej pory tylko raz. Dziś wyjątkowo powracam do tej kategorii. To za sprawą policyjnego radiowozu. Egzemplarz żywcem z lat 80-tych, niczym wprost z planu filmowego o policji w amerykańskim Chicago. Taki pojazd pojawił się na lotnisku w krakowskich Czyżynach, w trakcie 17. Trakerskiego Spotkania. To zlot ciężarówek, więc tym bardziej radiowóz był niezwykłym gościem. Udało mi się go sfotografować:
Jak widać pojazd nie ma żółtej rejestracji, więc pewnie jest troszeczkę przekombinowany, ale i tak wygląda niesamowicie. Szkoda tylko, że tak go szpecą numer telefonu i adres internetowy.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Przedstawiony radiowóz to Dodge Diplomat z 1982 roku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)