Nowy przewoźnik autokarowy o nazwie 
PolskiBus.com już od połowy ubiegłego roku (dokładnie od 18 czerwca 
2011) wozi pasażerów po Polsce i do sąsiednich krajów (Austria, 
Słowacja, Niemcy i Czechy). Charakterystyczne czerwone autobusy Van Hool
 TD921 Altano szybko zyskały pasażerów, bo zastosowano bardzo atrakcyjną
 taryfę biletową. Najniższa cena to tylko 1 zł. Tu jednak obowiązuje 
zasada „kto pierwszy, ten lepszy” – kolejne bilety są już droższe, a ich
 zakup odbywa się wyłącznie przez Internet, ale i tak nawet w przypadku 
opcji najdroższej jest to bardzo atrakcyjna oferta.
Na próbną przejażdżkę PolskimBusem 
zdecydowałem się około sierpnia 2011, wybierając linię P6 z Warszawy do 
Katowic przez Kielce i Kraków, a dokładniej końcowy odcinek Kraków – 
Katowice. Już za pierwszym razem upolowałem bilet za 1 zł. Niestety 
rezerwację należy od razu opłacić, a nie miałem wtedy dostępu do konta. 
Potem nie dysponowałem wolnym czasem, więc pierwszą przejażdżkę 
czerwonym TD921 Altano odkładałem na później. Niestety nie zdążyłem. Pod
 koniec roku zawieszono relację Kraków – Katowice, kierując linię P6 do 
Zakopanego (od 18 grudnia 2011). Pierwsza podróż PolskimBusem oddaliła 
się więc czasowo.
Regionalny Dworzec Autobusowy w Krakowie. 
Kurs linii P6 do Katowic na godzinę 10:00. Kilkanaście osób czeka w 
kolejce do wejścia, a kierowca sprawdza rezerwacje. 27.08.2011.
 
Kraków, 
ul. Conrada. Popołudniowy kurs do Katowic. Taki wariant trasy P6 będzie 
funkcjonował jeszcze tylko kilka dni. Potem zmiana - do Zakopanego. 
11.12.2011, godz. 15:15.
 
Maj 2012 w Polsce zaczął się dość 
ciekawie, bo od mega weekendu, który praktycznie wystartował już w 
sobotę 28 kwietnia. Wystarczyło wziąć trzy dni urlopu, aby mieć aż 9 dni
 wolnego. Skorzystałem z tej możliwości, planując także odwiedzenie 
austriackiej stolicy. Do Wiednia zamierzałem dostać się Van Hoolem 
PolskiegoBusa (linia P5: Warszawa – Częstochowa – Katowice – Bratysława –
 Wiedeń). Bilety można rezerwować niestety tylko na określony okres 
czasu i początkowo koniec kwietnia i maj były niedostępne. Dopiero na 
początku lutego ruszyły rezerwacje na majowy weekend.  Niestety niczego 
za złotówkę nie kupiłem, ale z uzyskanej ceny i tak byłem zadowolony. 
Tylko 180 zł za podróż z Katowic do Wiednia i powrót dla dwóch osób. 
Inni przewoźnicy żądają większych kwot za jedną osobę i to bez biletu 
powrotnego.
I tak nastał oczekiwany majowy weekend i
 wyprawa do Wiednia. Z żoną dotarliśmy do Katowic i na dworcu PKS 
czekaliśmy na linię P5, odjazd o 23:00. Szumiący z daleka włączoną 
klimatyzacją Van Hool TD921 nr P005 dotarł około 22:40. Przyjechał 
pełny, ale na szczęście sporo osób wysiadło, więc była szansa na miejsca
 obok siebie, a nie przy kimś obcym. Kierowca skontrolował bilet 
(właściwie wydruk strony potwierdzającej rezerwację, ponoć wystarczy 
tylko podanie numeru rezerwacji) i można było wsiadać. Jednocześnie inny
 pracownik (pewnie drugi kierowca) wydawał i przyjmował bagaże. Każda 
sztuka otrzymuje specjalną banderolę – odbiór po okazaniu przez pasażera
 kwitu. Autobus zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, być może za 
sprawą odpowiedniego podświetlenia schodów i całego wnętrza. Ponieważ 
wsiedliśmy jako jedni z pierwszych - udało się, czyli mieliśmy z żoną 
miejsca obok siebie. Inne osoby nie miały już takiego szczęścia.
PolskiBus zapewnia, że w autobusach jest
 dostępny bezpłatny Internet. Natychmiast to sprawdziłem i faktycznie 
tak było. Punkt 23:00 ruszyliśmy w stronę przejścia granicznego w 
Cieszynie, czyli trasą nr 1, międzynarodową E75 prowadzącą aż do Grecji.
 Teraz niestety zaczęło się robić nieprzyjemnie. Siedzenia (kryte skajem
 lub skórą – niestety nie rozróżniam tego, ale zakładam jednak, że była 
to ta droższa wersja, czyli skóra) były niezbyt wygodne – śliskie, więc 
próbujące spać ciało często ślizgało się bezwładnie. Oparcie jakoś tak 
dziwnie wyprofilowane, że wygodne ułożenie głowy nie było możliwe. 
Największy problem to jednak nogi. Tragedia – ktoś przede mną rozłożył 
oparcie i praktycznie byłem zablokowany. I tak nastała noc zmagań: 
ciasno, niewygodne siedzenie i ciągłe wstrząsy na nierównych drogach – 
tu strasznie zawiodłem się na Czechach, licząc, że mają lepsze 
nawierzchnie. Około 4:30 byliśmy w Bratysławie. Przejechaliśmy przez 
centrum, trafiając na tamtejszy dworzec autobusowy. Połowa pasażerów 
wysiadła. Można więc było rozsiąść się na dwóch miejscach i przewracając
 się z boku na bok próbować zasnąć. Wystarczyłoby tylko trochę więcej 
odstępów między rzędami siedzeń i mogłoby być wygodnie. Niestety w tym 
przypadku PolskiBus postawił na ilość, a nie na jakość, więc pasażerów 
jest więcej i męczą się.
Stopniowo robiło się coraz jaśniej i 
przekroczyliśmy granicę słowacko-austriacką. Obolały i niewyspany 
zacząłem więc podziwiać widoki, których głównym elementem były 
wiatraki-elektrownie. Podróż mogłaby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby 
jechało się w dzień. Wtedy ogląda się mijaną okolicę, a nie próbuje 
zasnąć. Może więc wówczas można by powiedzieć, że autobus jest wygodny, 
choć ten brak miejsca na nogi jednak nadal utrzymuje moją opinię, że 
taka aranżacja wnętrza służy tylko przewoźnikowi, a nie pasażerom. 
Przykładowo kilka dni później jechałem Jelczem T120 z PKS Nowy Sącz – 
rewelacja. Może to i stary trup, ale nogi mogłem wyciągnąć i jeszcze 
zmieściła mi się torba. Wracając jednak do PolskiegoBusa – na końcowym 
przystanku (dworzec autobusowy ÖBB Postbus przy Südtiroler Platz) 
byliśmy już przed 6:00 (plan 6:35). To dobrze, bo było więc więcej czasu
 na Wiedeń.
 Linia P5 
na końcowym przystanku: Wiedeń. Trwa wydawanie bagaży. W pobliżu stało 
sporo pojazdów lokalnych przewoźników. Dworzec autobusowy ÖBB Postbus 
przy Südtiroler Platz.
 
Z Wiednia wracaliśmy dwa dni później. 
Także kursem nocnym – na 22:15. Tym razem był to autobus nr P013. Tłok 
przy wsiadaniu dość spory, a w trakcie oddawania bagaży doszło nawet do 
małej sprzeczki między pchającymi się pasażerami. To jednak nie wina 
przewoźnika, choć gdyby autobus podstawił się wcześniej, to jednocześnie
 wsiadałaby mniejsza ilość osób. Wolnych miejsc było tylko kilka, a 
Internet nie działał. Wprawdzie łączyło z pokładowym Wi-Fi, ale 
Internetu nie było. Sprawdzałem kilka razy, na różnych odcinkach trasy. W
 Bratysławie dodatkowa atrakcja. Brakuje jednego miejsca. Najpierw 
poszukiwał go sam pasażer, potem do akcji wkroczył kierowca. Miejsca 
jednak nie znaleziono. Czyżby pojawił się jakiś gapowicz? Miała być 
nawet dodatkowa kontrola wszystkich biletów (środek nocy – wszyscy chcą 
spać), ale ostatecznie zrezygnowano z niej, a pasażer zostawił 
podróżującą z nim dziewczynę i poszedł zająć jakieś rezerwowe miejsce na
 dole, przy kierowcach.
W trakcie długiej podróży problemem jest
 toaleta. Ponieważ w Internecie znalazłem wiele negatywnych opinii na 
temat WC w pojazdach PolskiegoBusa, nie zamierzałem korzystać. W trakcie
 jazdy powrotnej słyszałem nawet wersję, że toaleta jest zamknięta. Z 
ubikacji można było bez przeszkód korzystać w trakcie postojów, np. na 
dworcu w Katowicach, czy na granicy polsko-czeskiej (planowy, ale nie 
uwzględniony w rozkładzie postój).
Podsumowując. Było bardzo niewygodnie i o
 spaniu mogłem tylko pomarzyć. Autobus to jednak nie wagon sypialny i 
nie można mieć niewiadomo jakich wymagań. Wystarczyłoby jednak tylko 
usunąć jeden lub dwa rzędy siedzeń i podróżowałoby się o wiele 
wygodniej, choć ze stratą dla przewoźnika, bo zabrałby mniej pasażerów. 
Mimo niewygody PolskiBus zawsze znajdzie chętnych do skorzystania z jego
 usług – cena to podstawa. To działa również i na mnie. Już mam dwa nowe
 bilety za łącznie 60 zł.
 ___________________________________________________________________________________
Czym jest 
PolskiBus.com? To nazwa usługi autokarowej wprowadzonej na polski rynek 
przez firmę Souter Holdings Poland. W informacji prasowej podano, że 
usługi przewoźnika to odwzorowanie modelu działalności przewozowej 
prowadzonej na terenie Wielkiej Brytanii, USA i Kanady. Odniosła ona 
niezwykły sukces i dalej się rozwija. To jej debiut na polskim i 
europejskim rynku.
Souter 
Holdings Poland jest nową spółką z branży transportu publicznego firmy 
Souter Investments. Natomiast Souter Investments to prywatne, rodzinne 
biuro inwestycyjne prowadzone przez Briana Soutera, szkockiego 
przedsiębiorcę z branży transportu. Zakres działalności obejmuje 
inwestycje i zarządzanie szerokim portfelem aktywów, składającym się 
głównie ze spółek notowanych na giełdzie, funduszy inwestycyjnych oraz 
pozagiełdowych firm prywatnych.  Inwestycje w branży przewozowej 
obejmują większościowe udziały w dwóch miejskich spółkach autobusowych w
 Nowej Zelandii - Howick and Eastern Buses i Mana Coach Services oraz 
firmę transportową zajmującą się przewozami promowymi z siedzibą w 
Auckland - Fullers Group. Łącznie te trzy firmy przewożą ponad 12,5 
milionów pasażerów rocznie i obsługują 270 autobusów oraz 15 
promów. Inwestycje związane z transportem obejmują również 
przedsiębiorstwo Argent Energy, które obsługuje największą w Wielkiej 
Brytanii fabrykę wytwarzającą biodiesel z odpadów i osadów oraz firmę 
Alexander Dennis, największego brytyjskiego producenta autobusów i 
autokarów, którego produkty sprzedawane są w 30 krajach oraz wiodącego 
dostawcę autobusów hybrydowo-elektrycznych w Europie. Informacja za stroną www.polskibus.com.