Ostatnimi czasy tabor autobusowy polskich miast stał się dość monotonny. Przeważają tak samo pomalowane (barwy zakładowe) pojazdy tej samej marki, głównie tego samego modelu. Ale jest takie miejsce, w którym pojawiają się przeróżne autobusy, przeróżnych przewoźników i w dodatku w przeróżnym malowaniu. Tym autobusowym eldorado jest Górny Śląsk, a szczególnie Bytom.
W mieście owym byłem ostatnio pod koniec lat 90-tych. Już wówczas było tam wspaniale (ach ten PKM Bytom). Pominąłem wtedy jednak największą atrakcję miasta, czyli wagony tramwajowe N obsługujące regularną linię. Błąd postanowiłem naprawić w maju bieżącego roku. Moim celem były też autobusy, od których postanowiłem zacząć „zwiedzanie”. Do Bytomia dotarłem pociągiem (wstrętny dworzec - wstyd) i od razu skierowałem się tam, gdzie autobusów nie brakuje, czyli na pobliski dworzec komunikacji miejskiej. Mimo okropnej pogody (zimno i lał deszcz) od razu chwyciłem za aparat, bo pojawiły się wspaniałe okazy. Na początek dwa Jelcze M-11. Szkoda, że ze zmodernizowanymi ścianami przednimi. Jako dziecko narzekałem, że wciąż jeżdżę takimi autobusami, a teraz każdy kontakt z nimi to prawdziwy rarytas:
Potem pojawił się niezwykły przegubowiec, czyli nieznany mi do tej pory (widziałem ten model jedynie na zdjęciach) Neoplan N4021 na linii 623:
Potem na dworcu pojawiały się różne autobusy. Starsze (przede wszystkim) i nowsze. Szczególnie ucieszył mnie przedstawiciel dość egzotycznej w Polsce marki, czyli francuski Heuliez GX417 z PKM Tychy. Pojazd także obsługiwał linię 623:
Ikarusa 260 już dawno nie widziałem, ale dzięki PKM Świerklaniec przeżyłem lekcję historii. Szkoda tylko, że autobus ten miał z przodu
„protezę
”:
Powyższe zdjęcia wykonałem 29 maja 2009 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz