Mamy 2020 rok. Technika jest doskonale rozwinięta, co wykorzystujemy praktycznie w każdej dziedzinie życia. Chociażby zwykły telefon ma teraz takie możliwości, o jakich jeszcze kilkanaście lat temu mogliśmy jedynie pomarzyć po obejrzeniu filmu fantastycznego.
Tylko co z tego, skoro cały tak nowoczesny świat zostaje sparaliżowany przez coś, czego nawet nie widać gołym okiem. Kolejny wirus, ale w tym przypadku wyjątkowy. Koronawirus.
Polska dopiero rozpoczyna z nim walkę. Oby tylko nie przebiegała ona tak, jak we Włoszech, gdzie umiera nawet po 250 osób dziennie.
Niestety największym problemem są ludzie. To przecież oni są nosicielami koronawirusa. Tylko jak ich uniknąć, gdy korzysta się z transportu publicznego. W obliczu zagrożenia niestety ta forma podróżowania staje się niepolecaną. Wręcz odradzaną. Niestety nawet i ja wtedy zamarzyłem za jazdą samochodem, czyli bez wirusowego otoczenia w odległości mniejszej niż 1 metr. Nieważne korki i strata czasu.
Na razie jednak tramwaj pozostaje moim podstawowym środkiem transportu w relacji dom – praca. Budzącym coraz większe obawy środkiem transportu.
Kiedy polskie władze ogłaszały, że od 16 marca 2020 będą zamknięte wszystkie szkoły w kraju i podejmowane były kolejne działania przeciw epidemii, której potwierdzonych nosicieli wciąż przybywało, a tłumy ruszały na sklepy – miałem dwa dni wolnego. Po prostu siedziałem w domu i zmagałem się z niewielkim przeziębieniem.
W piątek, 13 marca 2020 wracałem do pracy. Podróż do niej to było dość specyficzne przeżycie. Wizja zatłoczonego krakowskiego tramwaju i spędzenia w nim blisko 30 minut nie nastrajała optymistycznie. Jak zawsze przyjechał „Krakowiak”, czyli PESA 2014N. Drzwi otworzyły się automatycznie. To nowość w krakowskiej komunikacji miejskiej. Do tej pory pasażer korzystał z przycisków otwierających poszczególne drzwi. Tysiące dotykających je palców to dla koronawirusa wspaniała okazja do dalszego rozprzestrzeniania się. Dlatego Zarząd Transportu Publicznego nakazał przewoźnikom, aby prowadzący pojazdy jak przed laty sami otwierali drzwi. Jednak nie wszystkie krakowskie tramwaje mają taką możliwość (np. „wiedeńczyki”).
Kiedy już wsiadłem, kolejna niespodzianka. O tej porze jeżdżę zawsze. „Krakowiak” linii 52 mimo swojej długości nie radził sobie z ilością pasażerów. Był zatłoczony, a teraz?
Pusto!!!
Owszem, kilkadziesiąt osób podróżowało, ale były rozproszone po całym pojeździe. Dawało to poczucie przynajmniej częściowego bezpieczeństwa wirusowego, choć raczej złudnego, bo jak podają niektóre źródła, koronawirus w niewietrzonym pomieszczeniu może być aktywny nawet do trzech godzin. W moim wagonie wietrzenie zapewniało otwieranie i zamykanie drzwi przez motorniczego.
Kolejna tramwajowa (oraz autobusowa) nowość dotycząca koronawirusa SARS-CoV-2 to wprowadzenie „strefy wydzielonej”. Ma ona oddzielić prowadzących pojazdy od pasażerów. Zrezygnowano także ze sprzedaży biletów przez motorowych i kierowców. Takie strefy pojawiły się np. w „Krakowiakach”. Wprowadzenie ich wiąże się z wyłączeniem możliwości korzystania przez pasażerów z pierwszych drzwi.
PESA 2014N, czyli obecnie najdłuższy tramwaj w Polsce. Fakt ten jednak nie chroni przed koronawirusem SARS-CoV-2. Dla większego bezpieczeństwa motorniczych MPK Kraków wprowadziło „strefy wydzielone”. Informuje o tym żółta kartka umieszczona na przednich drzwiach. Może z nich korzystać tylko prowadzący pojazd. 13.03.2020.
Wnętrze powyższej PESY 2014N #RG909. Widok na „strefę wydzieloną”. W przypadku tego modelu wagonu nie było konieczności zmniejszania ilości miejsc siedzących. Warto zwrócić uwagę, jak mało osób jedzie tym tramwajem. To popołudniowa godzina szczytu. 13.03.2020.
„Krakowiak” #RG909 na linii 52. Po godzinie 16:00, ul. Mogilska. O tej porze w tym miejscu każdy tramwaj jest zatłoczony. Ze względu na zagrożenie koronawirusem pasażerów jest bardzo mało. Mimo wielu wolnych siedzeń poszczególne osoby wolą stać w oddaleniu od innych. 13.03.2020.
Takie „strefy wydzielone” pojawiły się w pojazdach transportu publicznego na terenie całej Polski. Stopniowo ograniczane są także rozkłady jazdy. Walka z koronawirusem dopiero się rozpoczyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz