Maczuga Herkulesa – zbudowana z twardych
wapieni skalistych maczuga skalna, która znajduje się na terenie
Ojcowskiego Parku Narodowego, w miejscowości Pieskowa Skała. Wysokość 25
metrów.
Dlaczego piszę o skałach? Bo celem
jednej z moich greckich wycieczek były właśnie skały. Takie Maczugi
Herkulesa, ale znacznie większe i z wybudowanymi na nich budynkami
(klasztorami), czyli słynne Meteory. Ich wysokość dochodzi nawet do 540
m.n.p.m., robią więc wrażenie. Wrażenie robi też to, że wjeżdża się na
nie samochodami, autobusami, a nawet zestawami ciągnik siodłowy +
naczepa. Niezwykłe.
Moim punktem początkowym była nadmorska
miejscowość Paralia obok Katerini. Więcej o tamtym rejonie Grecji
(oczywiście transportowo) w kolejnych wpisach. Wycieczki z Paralii do
Meteorów odbywały się w środy. Wówczas kilka autokarów różnych
przewoźników, z klientami różnych biur podróży ruszało o bardzo podobnej
porze (po 6 rano) i przemieszczały się tą samą trasą, ale z różnym
programem na końcowym odcinku (gdyby wszyscy jednocześnie wjechali na
strome, górskie uliczki to byłoby dość ekstremalnie). Niechcianym
elementem jakichkolwiek wyjazdów jest zbieranie poszczególnych osób spod
hoteli. Ma to jednak niekiedy swoje plusy, bo dzięki temu mogłem
zobaczyć nieczynną, starą jednotorową linię kolejową w miejscowościach
Leptokaria i Nei Pori. Będzie o tym później, w dziale kolej. Wracam
jednak do przejazdu. Rainbow Tours (to z tym biurem wczasowałem) na
Riwierze Olimpijskiej korzystało z usług jednoosobowego przewoźnika. Pan
Kostas (bardzo popularne w Grecji imię) posiadał dwa autobusy.
Rezerwowy, którego nigdy nie zobaczyłem i flagowy, z którego był bardzo
dumny i on i rezydent biura podróży. To Neoplan N516 SHD. Na tabliczce
znamionowej nie ma roku produkcji. Jest on ukryty w VIN-ie, za którego rozszyfrowanie jeszcze nie zabrałem się.
Autobus został pomalowany na niebiesko i
dostał ozdobne greckie elementy: flaga Grecji i słynna rzeźba Dyskobol.
Fakt – ładnie wyglądał. Wnętrze też było ciekawe, szczególnie
oświetlenie indywidualne umieszczone w postaci pałąka wyginającego się
pomiędzy siedzeniami. Wyglądało to ciekawie, ale na dłuższą metę było
dość uciążliwe – powód częstych uderzeń to głową, to ręką.
Z żoną usadowiliśmy się w części przedniej, dzięki czemu była możliwość
robienia zdjęć w trakcie jazdy. Ta była zaś bardzo ciekawa, obfitująca w
niezwykłe widoki, np. w trakcie przejazdu Doliną Tempi. Właśnie tam
droga nr 1 (czyli występująca również w Polsce E75) zwęża się do jednej
jezdni i wije się pośród skał i przepaści. Docelowo w tym rejonie będzie
tunel – prace trwały, choć w związku z kryzysem nękającym Grecję
zostały trochę ograniczone. Już dwujezdniową trasą wjechaliśmy do
miejscowości Larissa (ponad 160 tys. mieszkańców, stolica prowincji
Tesalia). Funkcjonuje w niej komunikacja miejska, której kilku
przedstawicieli sfotografowałem. Niestety z jadącego autobusu nie jest
łatwo o dobrą fotkę. Do prezentacji nadają się tylko cztery. Na początek
MAN NL2x3, który obsługuje lokalną, podmiejską trasę do - na autobusie
pisze, że do Larissy, ale on ewidentnie wyjeżdżał z miasta.
Najprawdopodobniej to kurs do pobliskiego Evangelismos lub powrót na
pusto po przejeździe do Larissy. Dopiero obrabiając to zdjęcie odkryłem,
że pojazd ten nie należy do miejskiego przewoźnika, tylko do jakiejś
innej firmy (czerwone logo), np. z Evangelismos, co by tłumaczyło pusty
przejazd. To jednak tylko takie gdybanie.
W Larissie mijaliśmy się także z pojazdami wyższej klasy, np. pod szyldem KTEL (ΚΤΕΛ). Taką nazwę mają przewoźnicy z różnych miast, czyli śmiało można stwierdzić, że to odpowiednik polskiego PKS-u. Poszczególne spółki są kontrolowane przez Ministerstwo Transportu – taką informację podaje np. główna strona KTEL Chania – Rethymnon z wyspy Kreta. Niestety na żaden KTEL-owy dworzec autobusowy nie udało mi się trafić, choć jak się później dowiedziałem, byłem bardzo blisko. Na początek prezentuję autobus MAN RH353 z KTEL Karditsa (ΚΤΕΛ ΚΑΡΔΙΤΣΑΣ), gdzieś w centrum Larissy:
I Mercedes O350 Tourismo z KTEL Trikala (ΚΤΕΛ ΤΡΙΚΑΛΑ):
Wejście na górę dostarczyło wielu wrażeń, choć niestety ogromny upał
sprawił, że chyba wszyscy uczestnicy wyjazdu byli wykończeni.
Klimatyzowane wnętrze Neoplana stało się więc oczekiwanym ratunkiem.
Rozpoczął się zjazd. Bardzo powolny, bo droga była cała zastawiona. Osobówki stały, inne jechały, gdzieś tam pojawił się też inny autobus, który musiał powoli cofać, bo o mijance nie było mowy. W dodatku na poboczu trwały prace budowlane. Ogólnie było więc wąsko i dość stresująco. Tak to wyglądało z okna, choć zdjęcie nie ukazuje w pełni powagi sytuacji – w pewnym momencie po prawej była spora przepaść.
Ciąg dalszy w następnej notce.
Pozostałe pojazdy na zdjęciach to już własność miejskiego przewoźnika, czyli ΑΣΤΙΚΟ ΚΤΕΛ ΛΑΡΙΣΑΣ.
Same Mercedesy Citaro, kupione w 2004 r. Firma podaje na swojej
stronie, że eksploatuje 50 autobusów. W tym 7 przegubowców, 4 pojazdy
klasy mini, 4 klasy midi, a reszta to 35 dwunastometrowych solówek, w
tym 28 niskopodłogowych, przypuszczalnie samych Mercedesów Citaro.
W Larissie mijaliśmy się także z pojazdami wyższej klasy, np. pod szyldem KTEL (ΚΤΕΛ). Taką nazwę mają przewoźnicy z różnych miast, czyli śmiało można stwierdzić, że to odpowiednik polskiego PKS-u. Poszczególne spółki są kontrolowane przez Ministerstwo Transportu – taką informację podaje np. główna strona KTEL Chania – Rethymnon z wyspy Kreta. Niestety na żaden KTEL-owy dworzec autobusowy nie udało mi się trafić, choć jak się później dowiedziałem, byłem bardzo blisko. Na początek prezentuję autobus MAN RH353 z KTEL Karditsa (ΚΤΕΛ ΚΑΡΔΙΤΣΑΣ), gdzieś w centrum Larissy:
I Mercedes O350 Tourismo z KTEL Trikala (ΚΤΕΛ ΤΡΙΚΑΛΑ):
Na zdjęcie załapał się także Neoplan N316 nieznanego przewoźnika.
Rejestracja miejscowa, czyli z Larissy. Na szybie numer taborowy 5. Jest
też diodowa tablica kierunkowa, która w trakcie wykonywania fotki
odświeżała się, więc relacja nie do ustalenia:
Z Larissy przemieszczaliśmy się drogą nr 6 do Trikali i dalej do
Kalambaki. To małe miasteczko położone w miejscu niezwykłym – tuż przy
Meteorach. Wielkie, niesamowite skały było widać już z daleka.
Po wjechaniu do Kalambaki od razu skręciliśmy w prawo, i boczną drogą
wyjechaliśmy z miasta. Wtedy zaczęły się górskie atrakcje. Trasa ostro
pięła się do góry, a dodatkowo co chwilę pojawiały się zakręty. Im
wyżej, tym oczywiście piękniejsze widoki i coraz bardziej ekstremalnie,
bo droga była dość wąska, a panował na niej spory ruch. Przez pewien
czas jechaliśmy za srebrnym Mercedesem Sprinterem z firmy Av Tours (z
Aten), który stał się tymczasowym motywem do utrwalania pięknych
widoków.
Nasz Starliner wiózł nas na samą górę – pod położony najwyżej,
jednocześnie największy klasztor nazywany Meteorem Meteorów, Wielkim
Meteorem lub Klasztorem Metamorfozy. Tak zaplanowana wycieczka
umożliwiała bezproblemowe zawrócenie autobusu i ustawienie go na bocznej
drodze. Około godzinę później taki manewr nie byłby już możliwy –
wszechobecne osobówki zastawiają całą górną część trasy, a dojazdu do
niej bronią inne autobusy, których kierowcy mają spory problem z
zaparkowaniem. Dzięki temu, że nasz Neoplan był na górze, było też
więcej czasu na zwiedzanie klasztoru i jego przepięknej okolicy (odpadło
dodatkowe wejście i zejście po rozgrzanym od upalnego słońca asfalcie).
Dojście do klasztoru (traktowanego jako cel religijnych pielgrzymek -
głównie Serbów - oraz jako rewelacyjny punkt widokowy na Meteory) było
bardzo ciekawe. Najpierw wydrążony w skale tunel, a potem schody, schody
i jeszcze raz schody, na których co chwilę ktoś się zatrzymywał
dokumentując piękno przyrody. Co ciekawe, takie dojście do Wielkiego
Meteoru jest stosunkowo nowe – z 1923 roku. Wcześniej była tylko
sznurkowa drabina lub ręczna winda, czyli specjalna siata, w której
wciągano ludzi lub potrzebne rzeczy.
Rozpoczął się zjazd. Bardzo powolny, bo droga była cała zastawiona. Osobówki stały, inne jechały, gdzieś tam pojawił się też inny autobus, który musiał powoli cofać, bo o mijance nie było mowy. W dodatku na poboczu trwały prace budowlane. Ogólnie było więc wąsko i dość stresująco. Tak to wyglądało z okna, choć zdjęcie nie ukazuje w pełni powagi sytuacji – w pewnym momencie po prawej była spora przepaść.
Ciąg dalszy w następnej notce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz