Temat krokusów kwitnących na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego jest ostatnio bardzo popularny. Zajmują się nim wszelakie media. Nie należy się jednak temu dziwić, bo połacie fioletowych łąk z ośnieżonymi górami w tle to widok niesamowity, wręcz nieprawdopodobny. Dlatego z roku na rok coraz więcej osób postanawia zobaczyć to osobiście. Swoiste apogeum nastąpiło w weekend 1 i 2 kwietnia 2017. Tysiące turystów ruszyły wtedy w Tatry, do Doliny Chochołowskiej.
Oblężone autobusy, korki na drogach dojazdowych no i w końcu wielka przepychanka w rejonie kwitnięcia krokusów. To raczej nie pozostawiało dobrych wspomnień. Mało brakowało, a w tym wpisie narzekałbym, jak było fatalnie. Z żoną już byliśmy na dworcu autobusowym i prawie wsiadaliśmy do autobusu, ale zgromadzony na stanowisku tłum tak na nas napierał, że zrezygnowaliśmy. Później mieliśmy jechać swoim autem, ale na szczęście odpuściliśmy sobie. Bardzo dobrze. Tysiące osób dotarło do krokusów, co dokładnie prezentują np. nagrania w serwisie YouTube. Pełno, pełno ludzi, czyli warunki, które nie sprzyjają kontaktowi z przyrodą.
Dlatego ostatecznie wyruszyliśmy już po weekendzie, we wtorek 4 kwietnia 2017. Dojazd transportem publicznym bardzo dobry. Z Krakowa do Zakopanego autobusy odjeżdżają nawet co 15 minut. Dalej przesiadka „drzwi w drzwi” do busa wiozącego na początek Doliny Chochołowskiej.
Już tam było dość sporo krokusów. To jednak tylko taka skromna namiastka tego, co czekało na turystów dalej. Około godzinny spacer asfaltową drogą doprowadzał do Polany Huciska. Pięknie pokrywał ją fioletowy dywan kwiatów. Tam część turystów kończyła swą „krokusową wyprawę”. Do największej atrakcji była kolejna godzina spaceru. Tym razem już bez asfaltu, czasami po błocie i lodzie. Dość daleko (szczególnie dla osób, które nie mają zbyt wiele ruchu), ale nagroda była wspaniała. To po prostu trzeba zobaczyć. Polana Chochołowska była dosłownie fioletowa.
Krokusy wraz z okolicznym górskim krajobrazem tworzyły niesamowite plenery fotograficzne. Tam każdy zamieniał się w fotografa. Finalnym punktem spotkania z tymi pięknymi roślinami była wizyta w Schronisku Górskim PTTK na Polanie Chochołowskiej, gdzie np. można było coś zjeść (polecam ciasta). Przy nim czekała dość niespodziewana atrakcja. GAZ 66 z doczepionym pługiem.
Ta piękna ciężarówka była schowana za budynkiem schroniska. Dotarłem do niej tylko dlatego, że wcześniej, bardziej na widoku, stały dwa UAZ-y, które obowiązkowo postanowiłem sfotografować. To jednak temat na inny wpis.
GAZ 66 miał jeszcze stare, czarne tablice rejestracyjne. Na kołach założone łańcuchy. Sporych rozmiarów pług był mocno porysowany, co świadczyło o tym, że w trakcie odśnieżania często odgarniano nim także np. kamienie, gałęzie. Ciekawe, jak często był wykorzystywany tej zimy?
Na końcu Polany Chochołowskiej, za krokusami znajduje się schronisko turystyczne PTTK. Obok budynku zaparkowano pojazdy marki UAZ.
Za schroniskiem nie było krokusów, lecz inne „kwiatki”. Myślałem, że jedyną transportową atrakcją są dwa UAZ-y 452, a tymczasem w dali stał także GAZ 66.
GAZ 66 ze sporych rozmiarów pługiem schowany za budynkiem schroniska PTTK.
Polana Chochołowska - droga do schroniska, czyli miejsce pracy prezentowanej ciężarówki.
Na temat ciężarówki GAZ 66 śmiało można powiedzieć, że to samochód legenda: niezawodny i o bardzo dobrych możliwościach terenowych (napęd 4x4). Dodatkowo na jego „kultowość” wpływa wyjątkowo długi okres produkcji: 1964 – 1999.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz