czwartek, 5 października 2017

Podróż z Özdere do Izmiru


We wrześniu 2017 spędziłem tydzień czasu w tureckiej miejscowości Özdere. To małe, położone nad morzem egejskim miasteczko, które liczy około 15 tysięcy mieszkańców. W sezonie turystycznym ta liczba dość mocno wzrasta, choć nie jest to rejon, w którym znajduje się jakaś porażająca ilość hoteli, jak np. w Marmaris.

Ze względu na bliskość Izmiru (około 40 km), Özdere znajduje się w sieci komunikacji miejskiej ESHOT. Dociera tam np. linia 775, którą w sezonie obsługują także polskie autobusy, co było dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Mowa o Solarisach Urbino 18. Niedługo napiszę więcej na ten temat. Teraz zajmę się dość ciekawą wycieczką do Izmiru, którą z żoną odbyliśmy w czwartek, 21 września 2017.

Za główną atrakcję turystyczną trzeciego co do wielkości tureckiego miasta (ponad 3 miliony mieszkańców) uchodzi plac Konak, ze zlokalizowaną na nim wieżą zegarową (Saat Kulesi), będącą symbolem Izmiru. Obok niej znajduje się także charakterystyczny mały meczet. To właśnie tam postanowiliśmy się z żoną wybrać. Wspomniana linia 775 kończyła trasę w zupełnie innym rejonie miasta, więc przejazd nią odpadał (zbyt dużo kombinacji – przesiadka na metro, a potem znów autobus). W recepcji naszego hotelu polecono nam podróż z przesiadką. Z Özdere mieliśmy jechać dolmuszem (po turecku dolmuş), czyli odpowiednikiem polskiego busa, czy rosyjskiej marszrutki. W Gaziemirze (dzielnica Izmiru) powinniśmy przesiąść się do autobusu ESHOT jadącego do pętli przy placu Konak. Tak co jakiś czas podróżowała pracownica hotelu, odwiedzająca mieszkających w Izmirze rodziców. Pożyczyła nam ona swoją kartę elektroniczną. W izmirskiej komunikacji miejskiej już od wielu lat nie funkcjonują bilety papierowe – istnieje wyłącznie elektroniczny pobór opłat. Był to bardzo przydatny gest, bo poszukiwanie punktu sprzedaży karty znacznie utrudniłoby nam tę podróż oraz niepotrzebnie podniosłoby koszty.

Dolmusze z Özdere do Izmiru (dokładnie do tamtejszego dworca autobusowego – otogar) nie kursują zbyt często. Tylko co około 40 minut, a w dodatku jakichkolwiek rozkładów jazdy brak. Przeglądając wcześniej wykonane zdjęcia, a dokładnie czas ich zrobienia, wstępnie wytypowaliśmy porę, o której dolmuş powinien pojawić się obok naszego hotelu. Była to godzina 7:40. Trafiliśmy wręcz idealnie. Dokładnie wtedy na przystanek przyjechał biały Karsan J9 Premier. Następca kultowego modelu J9. Pojazd będący obecnie najpopularniejszym modelem dolmusza w rejonie Özdere oraz w innych częściach Turcji.


Karsan J9 Premier

Karsan J9 Premier
Karsan J9 Premier właśnie wjechał do Özdere i zmierza do centrum miejscowości, gdzie zakończy kurs z Izmiru. 16.09.2017.


Karsan J9

Karsan J9
Starszy dolmuş, czyli Karsan J9. Ten także kursuje do Izmiru, lecz w przeciwieństwie do pokazanego powyżej nowszego egzemplarza J9 Premier, ma bardzo skromną informację pasażerską - tylko niewidoczne z daleka napisy nad przednią szybą. Jest za to tuningowany - spojler pod zderzakiem, ozdobne kołpaki i pomalowane na biało fragmenty opon. Ten „wypasiony” Karsan stał zaparkowany przy jednej z bocznych ulic w Özdere. 17.09.2017.


Mercedes-Benz Sprinter
Relację Izmir Otogar - Özdere obsługiwały również pojazdy inne niż Karsan. Tu Mercedes-Benz Sprinter. Za szybą pełna informacja pasażerska, czyli lista miejscowości, przez które dolmuş przejeżdża. Wjazd do Özdere. 20.09.2017.


W Karsanie, do którego wsiedliśmy było tylko kilka osób. Bez płacenia i podawania celu podróży usiedliśmy w części tylnej. Od razu zwróciliśmy uwagę na głośny stukot jednego z kół. Na szczęście w trakcie jazdy nic się nie stało, ale był to wyraźny sygnał, że coś jest z nim nie tak. Pojazd był prowadzony przez starszego kierowcę, który w przeciwieństwie do innych szoferów dolmuszy jechał wolno, ostrożnie (może więc wiedział o problematycznym tylnym kole i dlatego nie przyspieszał jak inni). Nie dbał też zbytnio o wnętrze, które było dość brudne (pokrowce siedzeń), a w związku z tym nieprzyjemne. Tu warto dodać, że cechą charakterystyczną Karsanów jest brak siedzeń po prawej stronie. Rzędy po trzy miejsca są wyłącznie po stronie lewej, za wyjątkiem ostatniego, gdzie umieszczono łącznie cztery siedzenia. Obok kierowcy, w oddzielonej kabinie znajduje się także dwuosobowa kanapa.

Jechaliśmy krętą drogą wzdłuż wybrzeża, w kierunku miejscowości Kusadasi (Kuşadası). Widoki przepiękne, niekiedy zakręty bardzo ostre, po lewej skały, a po prawej stronie przepaść. Tak do ronda w Ahmetbeyli, gdzie skręciliśmy w lewo, w stronę Izmiru. Każda z mijanych osób, czy to przechodniów, czy stojących na przystankach była przez kierowcę otrąbiana. To takie specjalne użycie klaksonu (dwa krótkie dźwięki), będące pytaniem: „Jedziesz ze mną?”. Wystarczyło podnieść rękę, a dolmusz zatrzymałby się. Tak to funkcjonuje na terenie całej Turcji. Idziesz sobie drogą, a każdy przejeżdżający bus na ciebie trąbi, ewentualnie kierowca przez otwarte okno poda nazwę miejscowości, do której jedzie i z chęcią cię tam zawiezie.

Im dłużej jechaliśmy, tym więcej osób wsiadało do naszego Karsana. Był to zwykły ruch dnia roboczego. Z żoną byliśmy jedynymi „obcymi”. Podróżowali sami miejscowi, w tym dzieci jadące do szkoły. Co ciekawe, ponieważ o tej porze temperatura nie przekraczała jeszcze +30 stopni, a na dzień przewidywano zachmurzenie, pasażerowie byli dość ciepło ubrani – kurtki, swetry.

Z większością zajętych miejsc siedzących nasz Karsan wjechał do miejscowości Menderes. Tam zjechaliśmy z głównej drogi, wjeżdżając do centrum. Nie było ono zbyt nowoczesne. Wręcz przeciwnie. Mieliśmy wrażenie, że czas się tam zatrzymał wiele lat temu. Prawdziwa podróż do przeszłości nastąpiła, gdy zatrzymaliśmy się przy bazie taborowej Menderes Belediyesi, czyli Urzędu Miasta Menderes. Niestety nie zdążyłem zrobić zdjęcia, a szkoda, bo przy drodze stały dwa kultowe i mocno historyczne autobusy. Były to dwudrzwiowe, miejskie Otomarsany O302. Pierwszy czerwony, drugi biało-czerwony. Oba czynne. Wyglądały niesamowicie. Przyznam, że nie spodziewałem się, że zobaczę na żywo te niezwykłe pojazdy. Nie było to moje jedyne z nimi spotkanie. O tym jednak później.


Otomarsan O302

Otomarsan O302

Otomarsan O302

Otomarsan O302
Google w ramach usługi Street View sfotografowało część Turcji, w tym bazę Menderes Belediyesi, przy której zatrzymał się wiozący nas Karsan. Stał tam wówczas inny Otomarsan O302, biało-niebieski, ale typologicznie taki sam, jak egzemplarze, którymi zachwycałem się w trakcie podróży do Izmiru. Obok autobusu stoi kultowa turecka ciężarówka: BMC Fatih, w tym przypadku szambiarka. Czerwiec 2014, fot. Google Street View.


Podskakując na kilku progach zwalniających (problematyczne koło jakoś to wytrzymało) wróciliśmy na główną drogę. Nasz punkt przesiadkowy, czyli Gaziemir był coraz bliżej. Niestety już po wjechaniu do tej dzielnicy (brak napisu Gaziemir, tylko tablica Izmir wraz z podaną liczbą mieszkańców) straciliśmy orientację – nie wiedzieliśmy, gdzie mamy wysiąść, czy już jesteśmy na trasie linii 152 do placu Konak. Od jakiegoś czasu obok mnie siedziała około 20-letnia Turczynka, w charakterystycznej chuście na głowie. Zapytałem, czy nie wie, gdzie mamy wysiąść, aby dostać się do Konak. Niestety nie znała angielskiego, ale kiedy pokazałem jej izmirską kartę miejską, od razu wiedziała, jak nam pomóc.

Okazało się, że dziewczyna wysiada właśnie tam, gdzie mieliśmy przesiąść się na linię 152. W Özdere i w innych mniejszych miejscowościach dolmusze zatrzymują się wszędzie, gdzie chce pasażer. W Gaziemirze niestety już nie. Tam było już bardziej cywilizowanie, czyli postój tylko na przystankach. Ze względu na dość spory ruch dolmuszy i autobusów miejskich, dłuższy postój szybko wywoływał trąbienie stojących z tyłu pojazdów. Przy naszym wysiadaniu tak właśnie było, bo płaciłem za przejazd. Wyszło po 10 lir tureckich na osobę. Jak się później okazało – przepłaciłem, bo to cena za całą trasę, do dworca autobusowego (otogar) w Izmirze. Cena za przejazd w relacji Özdere – Glazemir wynosi 7,50 liry, o czym informował zawieszony w powrotnym pojeździe cennik.

Kiedy po około 30 – 40 minutowej jeździe wysiedliśmy z Karsana, nasza turecka współpasażerka wskazała nam nadjeżdżający autobus linii 152 (GAZİEMİR – KONAK, kursy co około 13 – 15 minut). Był to Mercedes-Benz Conecto G o numerze taborowym 09-074. Tu warto zwrócić uwagę na ciekawą konstrukcję tego oznaczenia – jego początek to rok zakupu pojazdu (ponieważ ESHOT kupuje autobusy fabrycznie nowe, jest to jednocześnie rok produkcji). Właściwy numer kolejny znajduje się dopiero po myślniku.

Mercedes był czterodrzwiowy, ale i tak wszyscy wsiadający udali się do pierwszego wejścia. Tylko tam znajduje się czytnik kart elektronicznych, a w zasadzie portmonetek elektronicznych. Doładowuje się je w punktach – kioskach zlokalizowanych przy głównych przystankach. Nie widziałem automatów, ale może były na stacjach metra. Kwota doładowania jest dowolna. Koszt jednego pełnopłatnego przejazdu to 2,80 liry. Wyświetla się ona po przyłożeniu karty do czytnika, towarzyszy temu także głośny sygnał dźwiękowy. Kierowca czuwa, czy każdy pasażer przyłożył kartę. W razie czego pomaga – miałem problem z podwójnym zapłaceniem – po pierwszym przyłożeniu karty, urządzenie nie chciało pobrać opłaty drugi raz. Takie zabezpieczenie przed przypadkowym wielokrotnym płaceniem. Prowadzący pojazd pokazał mi, że kartę należy odsunąć, a dopiero później ponownie przyłożyć do czytnika.

Co ciekawe, czytnik czasami wydawał inne dźwięki, zatem najprawdopodobniej sygnał był związany z taryfą: cała, ulgowa, czy np. przejazd bezpłatny.


Izmirim Kart

Izmirim Kart
Izmirim Kart, czyli przykładowy bilet elektroniczny. Grafika prezentuje środki transportu publicznego, w których można użyć karty: autobus (tu polski Solaris Urbino 18), metro, prom, kolej podmiejska i tramwaj. Na drugiej stronie symbol Izmiru - wieża zegarowa.


Trasa linii 152 jest dość monotonna. Cały czas jechaliśmy prosto, główną drogą. Po jej obu stronach różne sklepy, także z dość drogimi markami. Tak przez około 20 minut. Końcowy odcinek był już zupełnie inny. Najpierw przejechaliśmy obok dużego, niebieskiego meczetu, za którym rozpoczął się kręty i stromy zjazd połączony z przepięknym widokiem na Izmir i Zatokę Izmirską (występującą także pod nazwą Zatoka Smyrneńska, bo Izmir to starożytna Smyrna). To było niesamowite. Niestety nie trwało zbyt długo i szybko znaleźliśmy się na dole, na zlokalizowanej tam dużej pętli autobusowej Konak.

Nim wysiedliśmy, podeszła do nas nieznana Turczynka i powiedziała, że to jest Konak. Było to bardzo miłe i zupełnie niespodziewane.


Mercedes-Benz Conecto G, ESHOT Izmir
Tym autobusem jechaliśmy. Mercedes Conecto G. ESHOT Izmir oznaczył go numerem taborowym 09-074. Pętla Konak, przystanek końcowy i początkowy linii 152. Oczekiwanie na kolejny kurs do Gaziemiru. Pod wyświetlaczem, na środku szyby grafika przedstawiająca twarz Mustafy Kemala Atatürka wraz z jego podpisem. Podobizny twórcy państwa tureckiego znajdują się także we wnętrzu przegubowca. 21.09.2017.


Izmir to temat na kilka wpisów, które będę co jakiś czas dodawał. Będą autobusy, ciężarówki, statki, a nawet pociągi. Jednak wcześniej opiszę powrót do Özdere. Było to dość ekstremalne przeżycie. Tu link.


Blog Transportowy na Google +

niedziela, 1 października 2017

Na YouTube już od 10 lat


W sobotę, 30 września 2017, minęło 10 lat od dnia, w którym założyłem swój kanał na YouTube. Nazwałem go „Lukaszwo”. To obecnie filmowa część Bloga Transportowego.

Kanał Lukaszwo regularnie zyskuje widzów – subskrybentów. Największy wzrost ich liczby obserwuję w ciągu kilku ostatnich lat. Obecnie jest ich już 1250 (w ubiegłym roku była to wartość ok. 900 – tu link). 

Widzowie mają do dyspozycji ponad 400 filmów prezentujących różne pojazdy. Autobusy, tramwaje, pociągi, trolejbusy i inne. Nagrywane w Polsce oraz w różnych rejonach świata, najczęściej w Europie. Najnowsze materiały jakości Full HD, ewentualnie HD. Na razie nie planuję przejścia na 4K.


Blog Transportowy na YouTube, kanał Lukaszwo
Ostatnio dodane filmy - kanał Lukaszwo, czyli Blog Transportowy na YouTube.


Niektóre z filmów prezentowanych na kanale Lukaszwo przestały być ogólnodostępne. Ze względu na ich jakość. To moje pierwsze nagrania, realizowane bardzo słabym sprzętem – telefonem komórkowym. Wówczas, 10 lat temu komórki nie nagrywały zbyt dobrze. Jednakże wartość większości tych nagrań jest już mocno historyczna. To powód, dla którego warto je przypomnieć.

Zaczynam od 40 sekundowego nagrania prezentującego dwa krakowskie Autosany H6-20. Dwudrzwiowego #BA120 i jednodrzwiowego #BA104. Pojazdy obsługują linię 161, która wówczas łączyła pętle Pleszów i Wolica Most (obecnie jest to linia okrężna). To właśnie ta druga końcówka jest „miejscem akcji”. Wjeżdża tam #BA120. Potem odjeżdża #BA104 – ten autobus udokumentowałem tylko wewnątrz. Nagranie powstało w 2006 lub 2007 roku. Opublikowałem je w styczniu 2008.



Inny fatalny jakościowo film to materiał z przejazdu autobusem Heuliez GX187 z PKSiS Oświęcim SA (o rejestracji KOS 2G13). Przegubowiec ten obsługiwał wówczas kurs w relacji Oświęcim Muzeum - Osiek Dom Ludowy. Nagranie realizowałem gdzieś na końcowym odcinku trasy, w lutym 2008. 




Początkowo na kanale Lukaszwo można było obejrzeć także materiał nagrany 6 czerwca 2008 w czeskiej Opawie – trolejbusy, np. Škoda 14Tr. To część pierwsza:




Część druga:




Dość tych bardzo słabych jakościowo nagrań. Pora na HD, ale również zamieszczone na kanale Lukaszwo jako materiał niepubliczny. To ze względu na problemy z ostrością i zbyt późne rozpoczęcie nagrywania. Bohaterem filmu jest dawno wycofany z eksploatacji Ikarus 280 #304 z MZK Kędzierzyn-Koźle. Przegubowiec ten obsługując linię nr 1 w relacji Azoty – Koźle Koszary odjeżdża z przystanku przy dworcu autobusowym w Koźlu. 30 grudnia 2009.




W dziesiątą rocznicę utworzenia mojego kanału na YouTube wprowadziłem minimalną zmianę jego nazwy. Dodałem informację o tym, jakie treści są na nim prezentowane. Tak więc obecnie wersja filmowa Bloga Transportowego nazywa się: „Lukaszwo - Transport Movies”.


Blog Transportowy na YouTube, kanał Lukaszwo - Transport Movies

piątek, 29 września 2017

Krakowski debiut Jelcza M-11


Niedawno opublikowałem materiał poświęcony Krakowskiej Linii Muzealnej, dokładnie autobusom obsługującym trasę specjalną nr 423 w dniu 22 lipca 2017 (tu link). Wówczas swoistą „gwiazdą” był Ikarus 620. Ponad dwa miesiące później na linii zadebiutował inny historyczny autobus.

To Jelcz M-11. Przedstawiciel modelu, który krakowską komunikację miejską obsługiwał w latach 1987 – 2001. Ten najnowszy element pokaźnej kolekcji historycznego taboru należącej do MPK SA po raz pierwszy został publicznie zaprezentowany w niedzielę, 24 września 2017. Wówczas ostatni raz w sezonie 2017 na ulice stolicy Małopolski wyruszyła Krakowska Linia Muzealna. Był to jej finał, a w związku z tym uruchomiono nie tylko linię tramwajową (jak co niedzielę linię 0), lecz także mikrobusową (oznaczoną symbolem „M”, obsługiwaną przez Nysy N59M i 522, w relacji Muzeum Inżynierii Miejskiej – Mały Rynek) i autobusową nr 198.

Na tej ostatniej pojawiło się najwięcej pojazdów, w tym opisywany Jelcz M-11. Były także trzy Ikarusy (260 i dwa 280) i Jelcz 272 MEX. Kursowały one pomiędzy pętlami Dworzec Płaszów i Aleja Przyjaźni, z częstotliwością co około 30 minut.

Kursy Ikarusów oraz zabudowanego na podwoziu Ikarusa Jelcza M-11 związane były także z przypadającą na 24 września 2017 dziesiątą rocznicą ostatniego liniowego kursu przedstawiciela tej węgierskiej marki po Krakowie. Uczestniczyłem w tamtym przejeździe (na linii 179) i przyznam, że nie spodziewałem się, że to już 10 lat. Rety, jak ten czas szybko ucieka.

Jelcz M-11 został oznaczony jako #12240. To numer symboliczny, bo nie jest on oryginalnym krakowskim „migiem”. Ten autobus MPK odkupiło od innego przewoźnika. To dawna własność Zakładu Komunikacji Miejskiej w Sochaczewie. Rocznik 1988.

Najnowszy krakowski zabytek był także prezentowany statycznie. Pomiędzy godzinami 12 i 14 „mig” nie obsługiwał linii 198. Stał wówczas na pętli Aleja Przyjaźni, a jego wnętrze udostępniono do oglądania.


Jelcz M-11, MPK Kraków

Jelcz M-11, MPK Kraków

Jelcz M-11, MPK Kraków

Jelcz M-11, MPK Kraków

Jelcz M-11, MPK Kraków

Jelcz M-11, MPK Kraków
Tak Jelcz M-11 z MPK Kraków prezentował się w trakcie postoju na pętli Aleja Przyjaźni. 24.09.2017.


Jelcz M-11, MPK Kraków

Jelcz M-11, MPK Kraków
Wnętrze krakowskiego Jelcza M-11.


Jelcz M-11, MPK Kraków
Stanowisko pracy kierowcy w Jelczu M-11.


Jelcz M-11, MPK Kraków
Detale Jelcza #12240. Autobusy z zajezdni Bieńczyce były przez lata ozdabiane takimi grafikami. Obok nazwa modelu (M-11) i przycisk awaryjnego otwierania drzwi.


Ikarus 260

Ikarus 260
Kiedy fotografowałem Jelcza M-11, na pętli Aleja Przyjaźni pojawił się także inny pomalowany w ten sam sposób autobus historyczny - Ikarus 260 #45151.


Jelcz #12240 prezentuje jeden z kilku wzorów malowania tego typu taboru. Przyznam, że spodziewałem się innych barw – opcji dwukolorowej, kremowo-jasnoniebieskiej. To jednak kwestia gustu. Brawa dla osób, dzięki którym sprawny Jelcz M-11 znowu jest w Krakowie.


Blog Transportowy na Facebooku

poniedziałek, 25 września 2017

Autobus z autobusami


W czerwcu 2017 w Krakowie obchodzono 90-lecie komunikacji autobusowej. Z tej okazji odbyła się specjalna parada przez ulice miasta, w której wzięły udział najstarsze i najnowsze pojazdy. Celem nagłośnienia tego wyjątkowego jubileuszu, po stolicy Małopolski kursował specjalny, historyczny skład tramwajowy (tu link). Pojawił się także liniowy autobus oklejony okolicznościową reklamą.

To bohater niniejszego wpisu. Solaris Urbino 18 z MPK Kraków. Dokładnie egzemplarz przydzielony do zajezdni Bieńczyce, oznaczony jako BR734. Rocznik 2006.

Boki tego przegubowca stały się swoistą galerią prezentującą zdjęcia krakowskich autobusów. Udało mi się go udokumentować w sobotę, 22 lipca 2017. Niestety tylko od strony pozbawionej drzwi.

Na pierwszym członie pojazdu pokazano tabor historyczny, zaczynając od najstarszego zachowanego autobusu (jednocześnie najstarszego czynnego autobusu w Polsce) – niebieski Rugby Express L z 1929 roku. Obok niego zobaczymy mikrobus Nysa N59M #28 z 1959 roku, dalej San H01B #86 i Ikarus 280 #34260.

Drugi człon, czyli przyczepa to zdjęcia najnowszego taboru. Same Solarisy. Hybrydowy, najnowszej generacji oraz dwa elektryczne.

Przeciwny bok opisywanego pojazdu to już znacznie mniej zdjęć – ze względu na ograniczoną przez drzwi powierzchnię. Pokazano na nim takie pojazdy jak: Rugby, Ikarus, Nysa i Solaris.


Solaris Urbino 18, MPK Kraków

Solaris Urbino 18, MPK Kraków
Autobus z autobusami, czyli Solaris Urbino 18 #BR734 oklejony okolicznościową reklamą.


Solaris Urbino 18, MPK Kraków

Solaris Urbino 18, MPK Kraków
Autobusowe szczegóły oklejonego Solarisa.


Solarisa #BR734 udokumentowałem w trakcie postoju na pętli Mistrzejowice przy ul. Jancarza. Obsługiwał on wówczas czasową linię 716 z Mistrzejowic do Placu Centralnego.


Blog Transportowy na YouTube - kanał Lukaszwo

niedziela, 24 września 2017

WUKO na Blokowej


Jelcze z zabudową do ciśnieniowego czyszczenia kanalizacji w Blogu Transportowym pojawiły się już dwukrotnie. Prezentowałem egzemplarz wojskowy (link) oraz pojazd należący do tyskich wodociągów (link). W obu przypadkach były to zabudowy WUKO SC21. Takich pojazdów na polskich drogach jest już coraz mniej, dlatego tym bardziej ucieszyło mnie spotkanie z kolejnym egzemplarzem. Nadjechał niespodziewanie, ale na szczęście udało mi się go sfotografować. Kraków, ul. Blokowa, czyli tereny przemysłowe. Piękny klasyk skręcił z ul. Mrozowej.

Był to Jelcz 325, którego właściciela nie udało mi się określić. Niestety nie mam pewności, czy zamontowane na nim WUKO to na pewno model SC21. Wygląda raczej na coś starszego, być może oznaczonego innym symbolem.


Jelcz 325, WUKO

Jelcz 325, WUKO
Jelcz 325, WUKO. 5.09.2017.


Kolejne piękne ciężarowe klasyki przedstawię już niebawem. Inne starsze pojazdy zobaczycie we wpisach oznaczonych tagiem „oldtimer”


Wpisy poświęcone ciężarówkom

poniedziałek, 11 września 2017

Na Národní den železnice po liniach przemysłowych


Wracam do tematu Narodowego Dnia Kolei w Czechach, obchody w Bohuminie w 2015 roku. Ostatnio prezentowałem parowóz 464.202 (link). Teraz pora na pociągi specjalne kursujące po liniach przemysłowych.

Jak już pisałem, Bochumin i Ostrawę tego dnia łączyły parowe pociągi specjalne. W tej relacji kursowała także trakcja spalinowa. Parowóz ze składem retro przejeżdżał między tymi miejscowościami w 10 – 15 minut. Natomiast spalinówka z tradycyjnym składem pasażerskim pokonywała ten odcinek nawet w 1,5 godziny. To ze względu na trasę pociągu, która wiodła przez niedostępne na co dzień tereny przemysłowe, przez linie kolejowe spółki AWT (więcej o tym przewoźniku tutaj).

Pierwszy odjazd z Bohumina przewidziano na godzinę 10:00. Kilkuwagonowy skład w całości wystawiły koleje ČD. Prowadziła go spalinowa lokomotywa 754 068-5, którą już prezentowałem w Blogu Transportowym (link).

To pociąg nr 10834, którego przyjazd do stacji końcowej Ostrava hl.n. przewidziano na godzinę 11:30. Był to dłuższy wariant trasy, przez miejscowości (stacje) Orlova, Doubrava, Poruba, Josefova Jama i Zarubek, a potem wjazd do Ostrawy od strony stacji Ostrava střed.

Tak ten pociąg specjalny prezentował się przed odjazdem ze stacji Bohumin:


Lokomotywa 754 068-5, České dráhy

Lokomotywa 754 068-5, České dráhy

Lokomotywa 754 068-5, České dráhy

Lokomotywa 754 068-5, České dráhy
Lokomotywa 754 068-5 z pociągiem specjalnym po torach AWT na stacji Bohumin. Za kilka minut wyruszy do Ostrawy. 26.09.2015.


Lokomotywa 754 068-5, České dráhy
Detal lokomotywy 754 068-5. Tabliczka znamionowa z rokiem produkcji: 1980.


Relacja pociągu
Informacja o relacji pociągu wywieszona w drzwiach jednego z wagonów.


Rozkład jazdy
Peronowy wyświetlacz podający nietypową relację podstawionego pociągu. Tego dnia był dość intensywnie fotografowany.


Drugi pociąg po sieci AWT odjeżdżał z Bohumina o 14:00 i do Ostrawy docierał już o 15:00, czyli o pół godziny szybciej. Jego początkowa trasa pokrywała się z dłuższą wersją – do miejscowości Orlova, a potem już inaczej, przez Hermanice i Ostravę-Hrušov.

Więcej kursów w tej relacji nie było. Natomiast w przeciwną stronę, czyli Ostrava hl.n. – sieć AWT – Bohumin jechały trzy pociągi. Dłuższa, czyli 1,5 godzinna wersja odjeżdżała z Ostrawy o 8:00 i 12:00, natomiast krótsza, godzinna o 15:20.

Niestety nie widziałem tego osobiście, ale najprawdopodobniej pociąg jadący krótszą trasą był prowadzony lokomotywą AWT.


Schemat tras pociągów
Schemat tras pociągów specjalnych na Národní den železnice w Bohuminie i Ostrawie. Kolorem czerwonym i zielonym zaznaczono składy jadące po sieci AWT.


Od kolejnego wpisu poświęconego tej ciekawej, kolejowej imprezie rozpocznę prezentację taboru pokazanego w Bohuminie. Było go całkiem sporo. Tu link.


Blog Transportowy na Google+

wtorek, 5 września 2017

Wiedeń – bilety


Ponownie wracam do tematu komunikacji miejskiej w Wiedniu. Ostatnio pisałem o autobusach linii 2A (link). Tym razem pora na bilety.

Jeżeli zamierzamy przemieszczać się wiele razy, w różne rejony miasta, najlepszym rozwiązaniem jest bilet 24-godzinny. Jego cena to 7,60 euro. Przed rozpoczęciem pierwszego przejazdu należy go skasować. Od tego momentu liczą się 24 godziny ważności.

Bilet ten jest ważny na terenie całego miasta, we wszystkich pojazdach komunikacji miejskiej: autobusy, metro i tramwaje oraz pociągi S-Bahn i Wiener Lokalbahnen.

Dostępny jest także bilet 48-godzinny (za 13,30 euro) oraz 72-godzinny (za 16,50 euro). One również wymagają skasowania.


Bilet - Wiedeń

Bilet - Wiedeń
Przykładowy bilet 24-godzinny. Ten egzemplarz kupiłem w automacie Wiener Linien na jednej ze stacji metra. Urządzenia te przyjmują gotówkę, można także płacić kartami. Tu jednak pojawia się dość spory problem, bo nie obsługują one tak popularnych sieci jak Visa i MasterCard.


Jeżeli planujemy tylko jedną podróż, przyda się bilet jednorazowy. Jego cena to 2,20 euro. Jest on ważny od momentu skasowania do zakończenia podróży. Możemy zatem jechać z wybranego przez nas punktu A do punktu B, korzystając z różnych środków transportu i przesiadając się wiele razy. Nie wolno jednak robić dłuższych przerw oraz wracać na ten sam bilet.

Z tego biletu nie skorzystamy w pociągach S-Bahn i Wiener Lokalbahnen.


Bilet - Wiedeń

Bilet - Wiedeń
Przykładowy bilet jednorazowy, czyli na jedną podróż. Po jego skasowaniu podróżowałem trzema liniami metra, czas ponad 30 minut. Warto zwrócić uwagę na papier, na którym automat nadrukował treść - logo WL i grafiki autobusu, tramwaju oraz pociągu metra.


To najpopularniejsze wiedeńskie bilety. Inne, warte polecenia to np. bilet czasowy, 90-minutowy za 2,80 euro oraz bilet dzienny za 5,50 euro (od 24-godzinnego różni się tym, że jest ważny od momentu skasowania do godziny 0:59). Są także bilety tygodniowe, miesięczne i np. tzw. „bilet zakupowy”. Dodatkowe informacje na stronie VOR, czyli tamtejszego organizatora transportu (Die Verkehrsverbund Ost-Region) – link.


Blog Transportowy na Facebooku