czwartek, 29 lipca 2010

Ciekawe lotnisko


Wakacje w pełni, więc czas dodać bardzo wakacyjny i urlopowy dział, czyli Lotnictwo. W tym temacie nie będę się zbytnio rozpisywał, bo to nie mój główny obszar transportowych zainteresowań. Niemniej samoloty są dość ciekawym tematem, więc nie mogę ich pominąć.

Zaczynam od wakacji i samolotów. Na początku zapożyczona z sieci fotka. Nie da się ukryć, że samolot leci bardzo nisko. To gdzieś w Grecji:


Zdjęcia brak - było piękne, ale link przestał być aktywny.


A teraz piękna plaża i ... Air France:




Ciekawe miejsce. To plaża w Saint Martin na Karaibach. Spokojnie raczej nie da się tam opalać, czy popływać. Obejrzyjcie kolejny film. Pierwsza połowa raczej nudna - ot prywatny film jakiejś pary:




Na plaży w Saint Martin ląduje Boeing 747:




Na koniec niemiecki filmik o ekstremalnych lotniskach. Na pierwszym miejscu Saint Martin:



sobota, 24 lipca 2010

Wozidło na naczepie


Podróżując po Polsce można natknąć się na różne ciekawe pojazdy. Gdzieś między Radomiem, a Warszawą, na jednym z parkingów natrafiłem na taki zestaw z dziwnym wozidłem na naczepie:


Terex, wozidło technologiczne


Powietrze spuszczone ze wszystkich kół - pewnie dla obniżenia wysokości. Przyznam, że jeszcze osobiście nie zetnąłem się z taką zabudową. Na pewno ma ona związek z działalnością firmy, czyli ze stabilizacją gruntów. Wozidło jest marki Terex.

Firma ta wytwarza różne nietypowe ciężarówki. Oprócz wspomnianych wozideł także potężne wywrotki, np. Terex TR100 Mining Truck o ładowności 91 ton. Przykład takiego kolosa na poniższym filmie zapożyczonym z YouTube (film jakości HD - wybierzcie odpowiedni format):




piątek, 16 lipca 2010

Kolejowa katastrofa


Kilka dni temu dość głośno było na temat wypadku kolejowego na linii Słupsk – Szczecinek. Wydarzenie to miało miejsce we wtorek, 13 lipca, po godzinie 9:00. Brały w nim udział dwa pociągi, czyli 89523 relacji Szczecinek – Słupsk i opóźniony ok. 15 minut 89522 relacji Słupsk – Szczecinek. Składy zderzyły się czołowo na szlaku w rejonie stacji Korzybie. Pociągi były obsługiwane przez Przewozy Regionalne, każdy złożony z dwóch leciwych, piętrowych wagonów serii Bhp, w charakterystycznym żółto-niebieskim malowaniu. Jeden z nich (niestety nie ustaliłem który) był prowadzony przez żółte SU42-524, a drugi przez czerwone SU42-523. Lokomotywy wbiły się w siebie, a wagony złamały się. To wszystko przy prędkości około 60 km/h. Na szczęście nikt nie zginął, choć były osoby w stanie bardzo ciężkim.

Na miejscu wypadku nie byłem, a w swoim życiu nawet nigdy nie zaliczyłem linii Szczecinek – Słupsk. Jednak ze względu na ogromny sentyment do trakcji spalinowej i pewne wspomnienia z dzieciństwa szlak ten jest mi bardzo bliski, więc sprawie katastrofy poświęcę trochę więcej miejsca, korzystając z zasobów Internetu. Na początek www.rmf24.pl, gdzie bardzo szybko zamieszczono dość spory fotoreportaż autorstwa Łukasza Chyrka. To tylko jego fragment (fotograficzne cytaty z podanej poniżej strony):

Wbite w siebie „polsaty”:


SU42-524


Uszkodzone wnętrze jednego z wagonów:


Zniszczone wnętrze wagonu Bhp


Złamany wagon. Jakiś czas temu czytałem, że ZNT-ki nie chcą już remontować wagonów Bhp, bo są strasznie przegnite. Czy to efekt takiego stanu:


Zniszczony wagon serii Bhp


Cały fotoreportaż dostępny pod tym linkiem:



Obszerniejsza informacja o wypadku na stronie Interii:


Tam też obszerna fotorelacja (17 zdjęć):


Na koniec jeszcze dwa linki z materiałami filmowymi. Najpierw Gazeta Wyborcza:


 I TVN24:


Na koniec jeszcze jeden link, który pokazuje, jak wiekowy, a jednocześnie bardzo historyczny i atrakcyjny transportowo był jeden ze składów:



wtorek, 13 lipca 2010

Rybnickie absurdy


Wspomniana wcześniej impreza Karosą spowodowała, że kilka razy musiałem skorzystać z rybnickiej komunikacji miejskiej. Jej organizacją zajmuje się tamtejszy Zarząd Transportu Zbiorowego, który bardzo mnie zaskoczył. Niestety negatywnie. Zaczęło się od problemów z kupieniem biletu - żadne kioski nie prowadzą sprzedaży. Można go nabyć tylko u kierowcy. Czyli mamy niepotrzebne opóźnianie pojazdu przez sprzedaż biletów praktycznie na każdym przystanku. Kupując bilet przeżyłem bardzo nieprzyjemny szok cenowy. Miałem do pokonania tylko trzy przystanki, a zapłaciłem aż 3 zł. Bardzo mi się to nie podobało, bo np. w Krakowie (czyli w mieście z bardziej rozbudowanym systemem komunikacyjnym) zpłaciłbym tylko 2,50 zł, a kupując bilet za 3,10 zł mógłbym jeździć całą godzinę.

No ale dość tych narzekań. Zasiadłem w średnio napełnionym wnętrzu Mercedesa Conecto i zacząłem oglądać program wewnętrznej telewizji autobusowej. Już po chwili uświadomiono mnie (i moich współtowarzyszy), dlaczego tyle zapłaciłem. Na ekranie pojawił się napis: „Płacąc za bilet finansujesz gapowicza” - taki był jego sens, bo układ słów mogłem nieumyślnie przestawić. Tak więc wszystko stało się jasne. ZTZ Rybnik zaangażował mnie w działalność charytatywną. Kupując bilet zasponsorowałem gapowicza. Nie narzekałem więc na cenę i nawet poczułem sie jakos lepiej, bo wszakże komuś pomogłem. Wieczorem jeszcze raz podróżowałem rybnickim miejskim autobusem, znów sponsorując gapowicza. Pewien dylemat miały jednak osoby korzystające z biletów ulgowych, bo wszakże one nie sponsorowały jednego gapowicza, a tylko jego połowę. Przyzwoitość i dobre maniery nakazują więc zrezygnować z ulg, aby móc pomóc całej, rzeczywistej osobie. Przy okazji nasuwają się też różne pytania, chociażby takie jak to, ile procent wartości mojego biletu otrzyma sponsorowany przeze mnie gapowicz i czy jest możliwość poznania osoby, dla której jestem taki hojny? Podsumowując całość można też zastanowić się, po co w Rybniku kasować bilet, skoro i tak najważniejszy jest gapowicz?

Przysłowiową „kropką nad i” rybnickiej komunikacji był przystanek o nazwie „Rybnik Kościuszki”, zlokalizowany w rejonie dworca kolejowego. Na pasażera opuszczającego tam autobus czeka niespodzianka - wysiada wprost na ścieżkę rowerową. Wspaniałe, genialne rozwiązanie, które możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu:


Przystanek, ścieżka rowerowa


Transport zbiorowy w Rybniku to bardzo ciekawy temat. W sąsiednim Wodzisławiu Śląskim też jest bardzo interesująco pod względem komunikacji. O tym jednak w kolejnych wpisach.

środa, 7 lipca 2010

Impreza Karosą


Niedawno, dokładnie 26 czerwca brałem udział w imprezie Karosą C744.24 z Transgóru Rybnik. Był to bardzo udany przejazd, bardzo ciekawym, a dla mnie całkowicie egzotycznym autobusem.  Oczywiście wielkie dzięki dla organizatorów.

Tak wyglądał imprezowy przegubowiec. Rocznik 1989, ex Veolia Ostrava:


Karosa C744.24


Na zdjęciu w trakcie jednego z fotostopów - pod kopalnią „Zofiówka” w Jastrzębiu Zdroju.

Za jakiś czas przedstawię obszerną relację z tej ciekawej przejażdżki Karosą, będą też filmiki. Natomiast w następnej notce rybnicki absurd rowerowy, czyli szok przy wysiadaniu z autobusu.

niedziela, 4 lipca 2010

Amerykański radiowóz


Osobówki na moim blogu pojawiają się niezwykle rzadko. Do tej pory tylko raz. Dziś wyjątkowo powracam do tej kategorii. To za sprawą policyjnego radiowozu. Egzemplarz żywcem z lat 80-tych, niczym wprost z planu filmowego o policji w amerykańskim Chicago. Taki pojazd pojawił się na lotnisku w krakowskich Czyżynach, w trakcie 17. Trakerskiego Spotkania. To zlot ciężarówek, więc tym bardziej radiowóz był niezwykłym gościem. Udało mi się go sfotografować:


Dodge Diplomat, Chicago Police

Dodge Diplomat, Chicago Police


Jak widać pojazd nie ma żółtej rejestracji, więc pewnie jest troszeczkę przekombinowany, ale i tak wygląda niesamowicie. Szkoda tylko, że tak go szpecą numer telefonu i adres internetowy.

-------------------------------------------------------------------------------------------

Przedstawiony radiowóz to Dodge Diplomat z 1982 roku.

czwartek, 1 lipca 2010

Silesia Komunikacja 2010


Dziś kończę tę swoistą „trylogię targową. Na koniec pozostawiłem najmłodszą imprezę, czyli Silesia Komunikacja w Sosnowcu. To dopiero druga edycja tych targów, które próbują konkurować z kieleckimi Transexpo. Organizatorom nie wyszło to jednak zbyt dobrze. Już pierwsza edycja była dość słaba, ale tłumaczono to trudnymi początkami. Targi Silesia Komunikacja 2010 odbyły się 20 i 21 maja. Niestety śmiało mogę stwierdzić, że była to całkowita porażka. Wystawców ubyło, o czym doskonale świadczyły puste przestrzenie hali. Ci którzy się wystawili narzekali na bardzo małą ilość odwiedzających, co było standardem także wcześniejszej edycji, o czym osobiście miałem okazję się przekonać.

Tyle narzekań np. z punktu widzenia wystawcy. Autobusowo i hobbistycznie było całkiem ciekawie (mało ludzi, więc bez przeszkód można było robić zdjęcia), głównie ze względu na nowość w Polsce, czyli małe włoskie autobusy firmy BredaMenarinibus. Były to dwa pojazdy, czyli Zeus M200E i Vivacity C CNG. Oba bardzo ekologiczne, bo pierwszy z napędem elektrycznym, a drugi zasilany CNG.

Zeus tak się prezentował:


BredaMenarinibus Zeus M200E

BredaMenarinibus Zeus M200E


Tak wygląda BredaMenarinibus Vivacity C CNG:


BredaMenarinibus Vivacity C CNG

BredaMenarinibus Vivacity C CNG


BredaMenarinibus produkuje także większe autobusy, nawet przegubowe. Moim zdaniem te „małe włoskie egzotyki” były najciekawszą częścią wystawy. Na drugim miejscu stawiam premierę niskopodłogowego Autosana M12LF SanCity. Oto on:


Autosan M12LF SanCity


Moją uwagę zwrócił też najnowszy nabytek PKS Gliwice, czyli Irisbus Crossway 12 LE. Po targach rozpoczął obsługę linii 41 na zlecenie KZK GOP. Tak prezentował się w Sosnowcu:


Irisbus Crossway 12 LE


Na Silesia Komunikacja można było obejrzeć również pojazdy marek: SOR, MAN, Mercedes, Scania i ... Jelcz. Ten ostatni nie był jednak nowym autobusem, bo wszakże producent tej marki już nie istnieje. Zaprezentowano historycznego „ogórka”, czyli Jelcza 043. Własność PKM Sosnowiec. Jego zdjęciem kończę „targową trylogię”.


Jelcz 043 z PKM Sosnowiec